Drugi artykuł cyklu o Gmirkinie traktuje o aluzjach do żydowskich pism z czasów sprzed powstania Septuaginty. Istnienie takich dokumentów – i utożsamienie ich z Pięcioksięgiem Mojżesza – zaprzeczyłoby teorii Gminkina o równoczesnym powstaniu greckiej i hebrajskiej wersji Tory. Dlatego też autor poświęca czwarty rozdział swojego „Berossus and Genesis, Manetho and Exodus…” na omówienie tych właśnie kwestii. Zwłaszcza dotkną one postaci Arystobulosa – żydowskiego intelektualisty z Aleksandrii, bardzo zainteresowanego znalezieniem zgodności między kulturą Greków i Izraela. To z jego środowiska wynikały doniesienia, które są przedmiotem poniższych rozważań.
Będziemy też wracać do Hekatajosa z Abdery. Bezustannie. Ostrzegam.
Przypomnijmy wnioski płynące z poprzedniego rozdziału. Gmirkin uznał, że nie istnieją historyczne źródła potwierdzające istnienie Pięcioksięgu Mojżesza sprzed lat 270-tych p.n.e. Pierwszym ich potwierdzeniem jest dopiero doniesienie o redakcji Septuaginty, datowane właśnie na ten okres. Wcześniejsze świadectwa Greków na temat historii Żydów były pobieżne, sztampowe, oparte o wyidealizowane schematy z greckiego świata. Znano imię Mojżesza i wiedziano o centralnej roli Jerozolimy (i tamtejszej świątyni). Greków ciekawiło zjawisko obrzezania. Istnieją ślady zwyczajów religijnych, których zachowywanie potwierdza również Biblia, jak ofiary całopalne, ofiary z ludzi, obserwacje gwiazd. W zasadzie tyle.
Kluczowym źródłem dla innych Greków miało być doniesienie Hekatajosa z Abdery, który w swojej Aigyptiaka przedstawił opis żydowskiego świata. Był to opis mało wiarygodny: autor idealizował w nim Żydów w podobny sposób, co Ksenofont Persów w Cyropaedii. Przedstawiał ich ustrój państwowy jak grecką koinonię, a ich organizację prawie na wzór spartański. Mojżesz jest tam typowym greckim oikistesem, idealnym założycielem kolonii obdarzonym szeregiem cnót. Jako oikistes, jest też organizatorem życia społecznego, dawcą praw i przepisów religijnych.
Kładę nacisk i na to, że opis Hekatajosa nie ma żadnego związku z narracją biblijną – a zatem to nie żydowskie księgi (nawet przyjmując, że wtedy istniały) były dla niego źródłem. W tej opowieści Mojżesz z powodzeniem prowadzi egipskich kolonistów (nie uciekinierów) do Palestyny, bez trudu w nią wstępuje (bez wojen i inwazji; u Hekatajosa Palestyna jest zupełnie pusta) oraz sam zakłada Jerozolimę i jej świątynię (nie król Dawid czterysta lat później).
Nic z tej opowieści się nie zgadza z opowieściami Żydów o ich przeszłości. A jednak Hekatajos stał się najważniejszym źródłem greckich wyobrażeń o Izraelitach na początku epoki hellenistycznej i, jak się przekonamy, punktem odniesienia dla późniejszych prac. Musimy mieć te rzeczy na uwadze.
Pseudo-Hekatajos.
W swoim Przeciw Apionowi 1.187-204 Józef Flawiusz przedstawia opowieść przypisywaną Hekatajosowi, współcześnie raczej powszechnie przyjmowaną jako pseudoepigraf 1zob. Bar-Kochva, Pseudo-Hecataeus, 1996. Fragment ten nawiązuje m.in. do bitwy pod Gazą (1.184), która odbyła się w roku 312 p.n.e., podczas gdy Aigyptiaka Hekatajosa powstała w latach 320-315. Dowodzi to fałszywości tego dokumentu.
Istnieją badacze, którzy teoretyzują, że fragment mógł pochodzić z innego, napisanego później i skądinąd nieznanego dzieła Hekatajosa o Izraelitach – są to wyłącznie spekulacje.
Fragment Pseudo-Hekatajosa zawiera historię podróży żydowskiego arcykapłana Ezechiasza do Egiptu za panowania króla Ptolemeusza I Sotera. Wygląda to na próbę literackiego wyjaśnienia, w jaki sposób Hekatajos zdobył swoją wiedzę o Żydach. Krótko mówiąc: jest to próba podbudowania autorytetu greckiego autora historią arcykapłana, który przywozi tamtemu autentyczną wiedzę. Problem, który dostrzegamy od razu, jest taki, że Hekatajos prawdopodobnie żadnej autentycznej wiedzy nie miał – poza znajomością Mojżesza i Jerozolimy. Tym samym, gdyby chcieć wierzyć w autentyczność tej historii, należałoby uznać, że faktycznie Żydzi są egipskimi kolonizatorami, Mojżesz ich oikistesem, i że w żydowskich pismach to on założył Jerozolimę i zbudował świątynię. Mało kto odważyłby się podpisać pod tym stwierdzeniem.
Inna rzecz jest w tym, że żadnego arcykapłana o imieniu Ezechiasz nie było. W czasie rządów Ptolemeusza I arcykapłanem był Oniasz, wspominany przez Flawiusza w Starożytnościach 11,347.
Interesujący nas fragment Pseudo-Hekatajosa, który używany jest na potwierdzenie istnienia Tory, brzmi następująco:
[mówi Flawiusz]
…wielu ludzi, słysząc o łagodności i łaskawości Ptolemeusza pragnęło odejść razem z nim do Egiptu i dzielić losy jego państwa.
W ich liczbie był – powiada [pseudo-Hekatajos] – arcykapłan żydowski Ezechiasz, mąż w wieku około sześćdziesięciu sześciu lat, cieszący się ogromnym szacunkiem wśród swoich współplemieńców, odznaczający się wielkim rozumem, do tego znakomity mówca i niezrównany, jeśli chodzi o biegłość w sprawach politycznych. Wszelako – dodaje – ogółem kapłanów żydowskich pobierających dziesięcinę z dochodów i zarządzających sprawami publicznymi jest około tysiąca pięćset. (…)
Człowiek ten [Ezechiasz] osiągnąwszy taką godność i nawiązawszy bliskie stosunki z nami, zebrał niektórych ze swoich towarzyszy i przeczytał im o wszystkich osobliwościach naszego narodu, miał bowiem opisane okoliczności jego osiedlenia się i ustrój polityczny. 2Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi, Poznań 1986, 1.186-189
Trzeba zwrócić uwagę, o czym wspomina też i polski komentator ustępu Flawiusza, że fragment „przeczytał im o wszystkich osobliwościach naszego narodu” jest tekstem zepsutym, który może być w różny sposób rekonstruowany. Jedną z takich rekonstrukcji jest analiza słowa diafora, tutaj tłumaczonego jako „wszystkie osobliwości”, podczas gdy może ono oznaczać również „różnicę” albo „rzeczy wyróżniające się”. Proponowaną emendacją tego słowa jest zamiana na diphthera, co może oznaczać również: „zwój”.
Dlatego niektórzy (np. Levy) czytają to zdanie jako „…przeczytał im cały zwój” i twierdzą, że mowa jest tutaj o zwoju Tory. Ergo, jest to dowód na jej istnienie.
Polskie tłumaczenie też nie jest do końca jasne i wymagałoby poprawy. Ezechiasz miał nawiązać bliskie relacje „z nami”, czyli domyślnie z Grekami; to jest w porządku. Ale zebrał „niektórych ze swoich towarzyszy” – czyli kogo? Żydów czy nowych towarzyszy: Greków? Po co miałby czytać te rzeczy Żydom? Raczej powinien czytać je Grekom. Później jest wzmianka o „osobliwościach naszego narodu” – którego? Raczej żydowskiego, ale teraz pierwsza osoba mówi jako Izraelita. Niestety, polski tekst nie jest tu przejrzysty. Ostatecznie pseudo-Hekatajos opisuje odczytanie przez Ezechiasza historycznych ksiąg żydowskich Grekom – taka jest jego domyślna intencja.
Przy prostej lekturze tego fragmentu łatwo jest przeoczyć prosty fakt: ów hipotetyczny Ezechiasz musiałby odczytać Grekom swoje księgi… po grecku. Przecież nie po hebrajsku. Gdyby więc założyć, że jest to autentyczny opis odczytania Tory Grekom w Aleksandrii, to ta Tora już musiałaby zostać przetłumaczona na grekę. Albo jakaś jej znacząca część. Niestety, nie wiemy nic o takim przedsięwzięciu w tych czasach (jeszcze więcej na ten temat poniżej). Jest to wskazówka, że ta historia jest zmyślona, albo przynajmniej podkoloryzowana. Jakiś kapłan mógł zawieść jakieś żydowskie pisma do Aleksandrii, ale kto, jakie pisma i w jakim celu, tego się z tego tekstu nie dowiemy.
W autentycznych fragmentach Hekatajosa dowiedzieliśmy się też, że jedynymi źródłami historyka byli egipscy kapłani. W żadnym miejscu nie dowiadujemy się o żadnych żydowskich tekstach ani tradycji ustnej. Ma to zresztą sens, skoro wiemy, jak płytkie były informacje Hekatajosa.
Ponadto świadectwo historyczne pseudo-Hekatajosa pokrywa się z tekstem samego Hekatajosa. Zerknijmy na to, co on (pseudoepigraf) mówi o historii Izraela:
[mówi Flawiusz] Dalej Hekatajos wyjaśnia, jaki jest nasz stosunek do własnych praw, że mianowicie gotowi jesteśmy raczej znosić wszelkie cierpienia niż prawa przekroczyć i to uważamy za czyn moralnie piękny. [mówi Hekatajos] Toteż ani oszczerstwa ze strony sąsiadów i wszelkich obcych przybyszów, ani częste zniewagi ze strony królów i satrapów perskich nie są w stanie zmienić ich nastawienia, lecz bezbronni wystawiają się dla nich na katusze i śmierć w jej najokropniejszych postaciach, byleby nie zaprzeć się wiary ojców. 3op.cit. 1.190-191
[mówi Flawiusz] Mówi też o wielkiej liczebności naszego narodu stwierdzając, że wprawdzie wiele dziesiątków tysięcy członków naszego narodu już Persowie (sic!) uprowadzili do Babilonu, ale niemało ich jeszcze po śmierci Aleksandra wyemigrowało do Egiptu i Fenicji… 4op. cit., 1,194
[mówi Hekatajos] Żydzi mają liczne twierdze i wsie rozsiane po całym kraju, ale tylko jedno miasto warowne, którego obwód wynosi około pięćdziesiąt stadiów, a liczba mieszkańców w przybliżeniu sto dwadzieścia tysięcy. Nazywają je Jerozolimą. Tam w pobliżu środka miasta stoi mur kamienny mający około pięć pletrów długości i sto łokci szerokości, i zaopatrzony w podwójne bramy. W jego obrębie znajduje się czworokątny ołtarz (…) Obok niego wznosi się budynek zawierający ołtarz i świecznik… 5op.cit., 1.197-198.
Zauważmy, że mimo pewnego pogłębienia szczegółów – wymiarów muru, ołtarza, szczegółów nt. świątyni etc. – nadal punkt po punkcie odpowiada to opisowi Hekatajosa. Jak widzieliśmy, również oryginalny tekst greckiego historyka zajmował się karnością Żydów i przestrzeganiem przez nich rodzimych praw (jakich, tego z tekstu nie wiemy), potem pisał o ich liczebności i dzietności (wbijając szpilę w grecką praktykę zabijania niemowląt), oraz o centralnej roli Jerozolimy i jej świątyni. Kropka w kropkę znajdujemy to również u pseudo-Hekatajosa.
Wniosek Gmirkina jest prosty: autor tego pseudoepigrafu znał tekst Hekatajosa (jak przystało na kogoś wykształconego), i chciał uwiarygodnić jego świadectwo przez wskazanie na wiarygodne źródło: samego żydowskiego arcykapłana. Twierdzi: Hekatajos wie, co pisze, bo pisze w oparciu o to, co mówił mu dostojnik z samej Jerozolimy.
Ale to nie wszystko – robi to, aby uwiarygodnić też własny tekst, skoro sam się pod Hekatajosa podszywa. A robi to, bo historyk z Abdery jest znanym i ważnym źródłem wiedzy o Żydach w świecie hellenistycznym.
Możemy się pokusić o tezę, że autor pseudo-Hekatajosa był wykształconym aleksandryjskim Żydem, któremu tak spodobało się, że grecki historyk opisał jego naród, że postanowił wzmocnić to świadectwo jeszcze bardziej przed przedstawienie mocnego źródła. Rozwinął też niektóre Hekatajosowe wątki, zapewne dlatego, że w przeciwieństwie do tamtego, on był kiedyś w Jerozolimie lub znał kogoś, kto był.
Tak czy inaczej, w świetle hipotetyczności całej tej historii, pisma domniemanego arcykapłana Ezechiasza nie są świadectwem istnienia Pięcioksięgu Mojżesza.
Arystobulos.
Był to głęboko zhellenizowany filozof żydowski, którego działalność przypadała mniej więcej około 150 roku p.n.e., za panowania króla Ptolemeusza VI Filometora. Większość informacji z jego życia jest skromna i niepewna. Jego dzieła znamy z cytatów u Klemensa z Aleksandrii i Euzebiusza z Cezarei. W opracowaniu Filozofia żydowska małżeństwo Simon piszą o nim następująco:
Arystobul, jak się wydaje, zwracał się w swym dziele do zhellenizowanych Żydów greckojęzycznych; chcąc umocnić ich w wierze i zapobiec wyzbyciu się narodowej tożsamości w procesie asymilacji, ukazywał, iż nauki filozofii greckiej zawarte są w Piecioksięgu. (…) Z przekazanych fragmentów wynika, iż Arystobul posługiwał się w interpretacjach tekstu Biblii stoicką alegorezą. Podobnie jak stoicy posługując się tą metodą reinterpretowali bogów Homera i Hezjoda, tak i Arystobul interpretował antropomorfizmy biblijnego przedstawienia Boga jako alegorie. Euzebiusz informował, że Arystobul nie tylko dowodził, iż istnieje zgodność filozofii greckiej z naukami Biblii, lecz także chciał wykazać, iż Pitagoras, Sokrates i Platon byli pod wpływem Mojżesza. 6H. M. Simon, Filozofia żydowska, s. 25
Sto pięćdziesiąt lat później dziedzictwo Arystobulosa przejmie w Aleksandrii Filon, najwyraźniej kontynuując zupełnie naturalną tendencję tamtejszych Izraelitów.
Jak widać już z powyższego fragmentu, celem tego intelektualisty było wywyższenie własnej kultury najwyżej, jak tylko się da: aby stworzyć wrażenie, że to inne kultury czerpały od Izraela, a nie Izrael z innych kultur. Aż chciałoby się powiedzieć, że znowu widzimy tutaj „kulturową inwersję” ze strony co ambitniejszych Żydów, aby to co cenne dla innych (w tym wypadku: dynamiczną i kwitnącą kulturę grecką) w jakiś sposób podporządkować czy uczynić zależnym od tego, co cenią oni (czyli od Tory).
Miejmy bowiem świadomość, że w czasach Arystobulosa Pięcioksiąg Mojżesza już był szeroko znany w świecie greckim, i Septuaginta nie była dla nikogo tajemnicą.
Interesujący nas fragment Arystobulosa zachował Euzebiusz w Praeparatio Evangelica 13.12.1-2. Brzmi on następująco (tłumaczenie własne):
Jest oczywiste, że Platon imitował nasze prawodawstwo i że dokładnie zgłębił każdy jego element. Zostało bowiem wyłożone przez innych przed Demetriuszem z Faleronu, przed podbojami Aleksandra i [podbojami] Persów. Część dotycząca exodusu Hebrajczyków, naszych pobratymców, z Egiptu, chwała tych wszystkich rzeczy, które im się przydarzyły, podboju ziemi oraz dokładny wykaz całego prawa [zostały wyłożone]. Jest więc jasne, że podany wyżej filozof [Platon] wziął [stamtąd] wiele rzeczy. Był bowiem bardzo uczony, tak jak Pitagoras, który przeniósł wiele naszych doktryn i dołączył je do swojego systemu wierzeń. Ale całkowite tłumaczenie [ksiąg] prawa [dokonało się] w czasach króla zwanego Filadelfos, twojego przodka.
Jest to ta sama tradycja, którą znajdziemy w Liście Arysteasza (spoiler: Gmirkin twierdzi, że to Arystobulos jest autorem tego Listu, więcej o tym niżej), przypisująca tłumaczenie Pięcioksięgu Ptolemeuszowi II Filadelfosowi i Demetriuszowi z Faleronu. Tutaj jednak Arystobulos mówi, że i przedtem istniały tłumaczenia Tory na grekę – i że, według niego, czerpał z nich Platon oraz nawet Pitagoras. Albo nawet Homer.
Tego typu spekulacja spełniała oczywiście jego postulat kulturowej supremacji Żydów – trochę tak jak współczesne tezy „turbosłowian”, postulujących kulturową (i technologiczną) dominację Słowian nad wszystkimi prawie kulturami dawnego świata. Można tak twierdzić, rzecz jasna, choć dowodów na to nie ma.
W tekście tym znajduje się jednak lista konkretnych treści, z jakimi przed tłumaczeniem Septuaginty mogli zaznajomić się greccy autorzy. Chodzi tu o fragment: Część dotycząca exodusu Hebrajczyków, naszych pobratymców, z Egiptu, chwała tych wszystkich rzeczy, które im się przydarzyły, podboju ziemi oraz dokładny wykaz całego prawa. Wydaje się ona mówić o znanej nam historii Wyjścia z Egiptu oraz podboju Palestyny z księgi Jozuego…
…tyle że znowu dostrzegamy, że powyższe treści odpowiadają treściom, które znajdziemy u naszego znajomego, Hekatajosa. Wyjście z Egiptu, kolonizacja, kilka słów o prawach. Arystobulos oczywiście zna Torę, dlatego mówi tu o „podboju” albo „dokładnym wykazie” – ale wszystko wskazuje na to, że mówi tylko i wyłącznie o tym, co grecki czytelnik mógł znaleźć u Hekatajosa. Tak pisze o tym Gmirkin:
Arystobulos uważnie przeszukał grecką literaturę, poszukując możliwych aluzji do żydowskiego Prawa. Dzięki tym wyczerpującym poszukiwaniom napotkał Hekatajosową Aigyptiaka (był w końcu nauczycielem Ptolemeusza VI Filometora). Chociaż historia założycielska Hekatajosa z Abdery nie wykazuje żadnej znajomości z pismami Pięcioksięgu, samo wspomnienie kolonizacji Judei z Egiptu było dla Arystobulosa wystarczające, aby uznać, że Hekatajos znał żydowską historię Exodusu. Arystobulosowe podsumowanie treści hipotetycznego, wcześniejszego greckiego tłumaczenia żydowskich pism są wyraźną ekstrapolacją [typowo] greckiej historii założycielskiej z Aigyptiaki. 7 R. Gmirkin, Berossus and Genesis, Manetho and Exodus…, s. 76
Tym samym, Gmirkin podsumowuje, jedynym poparciem tezy Arystobulosa, że istniało „jakieś” greckie tłumaczenie Pięcioksięgu, jest znowu Hekatajos. Przeczytawszy go, żydowski filozof musiał uwierzyć, że grecki historyk musiał mieć dostęp do jakiegoś greckiego tłumaczenia Tory – i najwyżej jej nie zrozumiał albo ją niedbale skrócił. Ale, jak wiemy, Hekatajos nie posługiwał się takim źródłem. Nie jest to zatem przekonujący argument za tym, że istniało jakieś greckie tłumaczenie Pięcioksięgu przed Septuagintą.
List Arysteasza.
Kolejnym punktem rozważań Gmirkina jest List Arysteasza – utwór, który udaje list tytułowego żydowskiego intelektualisty, działającego na dworze króla Filadelfosa, adresowany do brata. Faktycznie jest to literacki traktat na temat powstania Septuaginty oraz manifest kulturowy, promujący kulturę żydowską.
Jest też świadectwem głębokiej hellenizacji autora i jego środowiska: dość zwrócić uwagę, że nie ma on problemu w nazywaniu swojego Boga Izraela Zeusem (List Arysteasza 16), co byłoby nie do pomyślenia w Palestynie dwa wieki później.
Jednocześnie ukazuje chwałę aleksandryjskiej Biblioteki, jak i mądrość i boskie pochodzenie świętych pism Izraela. Jest też źródłem sławnej legendy o natchnieniu siedemdziesięciu żydowskich mędrców, aby niezależnie od siebie przełożyli hebrajską Torę na grekę w identycznych słowach.
Pełną treść Listu można znaleźć np. tutaj
W kontekście naszych rozważań Gmirkin sięga po następujący fragment 30-31:
(30) Ksiąg prawa Judejczyków z paroma innymi brakuje, tak się bowiem składa, że czyta się je w hebrajskim alfabecie i języku, niestarannie jednak i nie jak należy są objaśniane, jak to przedkładają znawcy; nie powstały bowiem pod królewskim nadzorem. (31) Trzeba jednak, by i te były u ciebie w starannej postaci, ponieważ prawodawstwo to jest wysoce filozoficzne i nieskażone, będąc boskim. Dlatego mnodzy pisarze, poeci i historycy byli dalecy od wspominania wymienionych powyżej ksiąg i mężów według nich się rządzących, gdyż „czyste i dostojne” jest ich spojrzenie, jak powiada Hekatajos z Abdery. 8List Pseudo-Arysteasza. przekł. Michał Wojciechowski, Studia Theologica Varsaviensia 40: 2002 nr 1, 30-3
Polski tłumacz przełożył tu słowo σεσήμανται jako „są objaśniane”, przy czym Gmirkin pokazuje tu dwuznaczność, którą po angielsku można przełożyć albo jako „transcribed” albo „translated”. Chodzi mianowicie o to, że w Bibliotece nie ma „ksiąg prawa Judejczyków”, tzn. nie ma ich w greckim przekładzie. Dostępne są jedynie jakieś teksty hebrajskie, które albo są przekładane na grekę w sposób roboczy (co utrudnia Grekom pracę z nimi i zaciemnia ich znaczenie), albo są w ogóle zapisane niestarannie lub niejasno już po hebrajsku.
Ten fragment jest pierwszym, który bezpośrednio potwierdza nam istnienie konkretnych „ksiąg prawa Judejczyków”. Dzięki temu fragmentowi ma podstawy argumentowanie o wcześniejszym istnieniu Tory Hebrajskiej, która dopiero w tym momencie zostaje przetłumaczona na grekę.
Rzecz jasna, ten fragment był i nadal bywa źródłem wielu naukowych debat.
Inni z kolei sugerują, że fragment ten dowodzi nawet istnienia wcześniejszych greckich tłumaczeń Pięcioksięgu – starszych niż Septuaginta. Miały być one jednak wadliwe, co List w pięknym akcie czołobitności przypisuje brakowi królewskiego patronatu. „Tylko dzięki twojej łaskawości, o monarcho, możemy mieć doskonałe greckie tłumaczenie, którego nam tak bardzo brakuje”.
Gmirkin w tym momencie kieruje uwagę w innym, ale dobrze nam znanym kierunku. Sugeruje bowiem, że to nie kto inny, jak właśnie Arystobulos jest autorem Listu Arysteasza. Tym samym to, co wie Arystobulos, wie również Arysteasz, i do tego właśnie się odnosi. A zatem, pisząc o jakichś źródłach na temat dziejów i praw żydowskich, z których mieli korzystać owi „mnodzy pisarze, poeci i historycy”, myśli on o nikim innym, jak o znanym nam już doskonale Hekatajosie z Abdery – o tym samym, na którego zresztą w tym samym zdaniu się powołuje!
Innymi słowy, Gmirkin uznaje: tak, w Bibliotece Aleksandryjskiej istniały jakieś hebrajskie pisma; krążyły też jakieś teksty Greków albo zhellenizowanych Żydów mówiące o historii i prawach Izraela. Przekonaliśmy się, że mogły być nim między innymi dzieło pseudo-Hekatajosa. Ostatecznie jednak one wszystkie wywodziły się z tego samego pnia, do którego bezustannie w tych wywodach wracamy: do fantastycznego tekstu Hekatajosa z Abdery na temat początków i ustroju Izraela.
O to właśnie „nienależyte objaśnienie” chodzi autorowi Listu Arysteasza. On, pisząc w II wieku n.e., już doskonale zna Pięcioksiąg i wie, że ukazana w nim historia znacząco odstaje od historii Hekatajosa, która już wywarła swój efekt na zbiorowej pamięci Greków. Aby wytłumaczyć, czemu wersja proponowana przez Pięcioksiąg jest tak bardzo odmienna od tej, którą rozpropagował Hekatajos, autor Listu oznajmia, że owa wcześniejsza wersja była wadliwa, wyrosła z niezrozumienia, z braku kompetencji i królewskiego patronatu. Teraz natomiast, to jest: w momencie redagowania Septuaginty – gdy już tak oświecony monarcha łoży mnogie środki, a żydowscy mędrcy oświeceni przez Boga tłumaczą święte księgi na grekę – teraz wszystkie poprzednie pomyłki zostaną poprawione, i grecki świat pozna prawdę o dziejach Żydów. Taką interpretację intelektualnego tła Listu rysuje nam Gmirkin: było to dzieło propagandowe, mające rozsławić Septuagintę i potwierdzić jej wiarygodność.
Nie zatrzymam się dłużej przy argumentacji autora na temat utożsamienia Arystobulosa z autorem Listu Arysteasza. Gmirkin poświęca na te dowody prawie trzy strony swojej książki, pokazując liczne paralele i zasadniczą jedność obu autorów, w stylu, hermeneutyce, intencjach, słownictwie i wiedzy. Zainteresowanych tym tematem odsyłam do 77-79 strony jego opracowania. Jak pisze pod koniec swojego wywodu:
Podsumowując, fragmenty Arystobulosa oraz List Arysteasza wskazują na ten sam okres, pochodzenie, poglądy społeczne i filozoficzne, wyjątkowe podejście egzegetyczne, teorie historyczne, a nawet te same historyczne nieścisłości. Każda dana jest spójna z tezą, że to Arystobulos napisał List Arysteasza. Przyjmując to prawdopodobne autorstwo, [musimy przyjąć, że] aluzje do pism wcześniejszych od Septuaginty z Listu Arysteasza również pochodzą z wadliwego odczytania Hekatajosa przez Arystobulosa. 9R. Gmirkin, op.cit., 80
Różne taktyki polemiki z Hekatajosem.
Czytelnika może już nużyć to bezustanne powracanie do tego samego historyka z Abdery, w tym i poprzednim artykule. Ma to jednak sens, jeśli przyjąć, że to właśnie historia opisana przez Hekatajosa, oparta o klasyczny grecki schemat szczęśliwej kolonizacji, stała się obowiązującą wizją historii Izraela w oczach Greków. Tak po prostu byli postrzegani, a autorytet Hekatajosa, „znawcy Żydów”, pozostawał długo niezachwiany.
Dopiero kiedy Żydzi stali się aktywni w intelektualnym świecie hellenistycznym, zaczęli polemizować z tym dość idyllicznym obrazkiem. Nie odpowiadał im, ich historii, ich tożsamości. Zapewne najmocniej raziło ich, że Hekatajos faktycznie uczynił z nich Egipcjan, tylko mieszkających poza Egiptem, kolonistów. Obowiązująca historia domagała się odpowiedzi.
W tym artykule omówiliśmy trzy takie reakcje. Pseudo-Hekatajos w zasadzie nie polemizował ze swoim „imiennikiem”. Wymyślił arcykapłana Ezechiasza, aby podpiąć się pod autorytet Hekatajosa, a następnie napisać swoją rozszerzoną wersję jego historii. Dodał więc sporo elementów, których u oryginalnego autora nie spotkaliśmy (co nie znaczy, że niektórych z nich wcześniej nie było – dzięki Diodorowi mamy jedynie pewien wyciąg), takich jak szczegóły nt. Jerozolimy i świątyni. Zachował natomiast, z tego co widzimy, podobny schemat treści co historyk z Abdery. Zapewne planował być swoistym rozwinięciem Hekatajosa, wersją rozszerzoną dla greckiego odbiorcy.
Arystobulos postawił wszystko na głowie, i nieznaną nikomu, ciasną, mało przystępną kulturę żydowską usadowił na szczycie światowych kultur, i to od niej mieli się uczyć wielcy mentorzy Greków, jak Platon czy Pitagoras. Dzięki temu wywindował znaczenie swojej tradycji pod samo niebo, bo nagle nauczyciele całego świata stawali się uczniami Mojżesza. Było to naturalne działanie propagandowe. Chociaż postulował znajomość żydowskiej tradycji u dawnych Greków, sam najwyraźniej znał jedynie Hekatajosa jako jej świadectwo. A to trochę za mało, skoro na pierwszy rzut oka widać, że tak naprawdę Hekatajos o Żydach wiedział prawie nic, a resztę sobie dopowiedział sam.
W końcu List Arysteasza, nawet jeśli odrzucić autorstwo Arystobulosa i przypisać je jakiemuś bardzo, bardzo podobnemu do niego intelektualiście – również jedyne co może nam powiedzieć, to to, że przed Septuagintą wiedza Greków o Żydach była wadliwa i niestosowna; że jeśli w ogóle istniały jakieś dokumenty na ten temat, nie były one (według niego) warte uwagi. Ponieważ nie wiemy, o czym konkretnie autor mówi, nie mamy żadnych cytatów, a jednocześnie wiemy, że to Hekatajos był źródłem takich „wadliwych” poglądów drastycznie odstających od historii biblijnej – to najprostszym rozwiązaniem będzie przyznać, że List Arysteasza mówi właśnie o nim.
Tym samym, postuluje Gmirkin, jedyne na co mamy dowód, to jakieś dokumenty hebrajskie, o których pisał List Arysteasza. Bibliotece brakowało jednak „księgi praw Judejczyków”, a zatem pod królewskim patronatem musiała zostać stworzona.
Przypisy[+]
↑1 | zob. Bar-Kochva, Pseudo-Hecataeus, 1996 |
---|---|
↑2 | Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi, Poznań 1986, 1.186-189 |
↑3 | op.cit. 1.190-191 |
↑4 | op. cit., 1,194 |
↑5 | op.cit., 1.197-198 |
↑6 | H. M. Simon, Filozofia żydowska, s. 25 |
↑7 | R. Gmirkin, Berossus and Genesis, Manetho and Exodus…, s. 76 |
↑8 | List Pseudo-Arysteasza. przekł. Michał Wojciechowski, Studia Theologica Varsaviensia 40: 2002 nr 1, 30-3 |
↑9 | R. Gmirkin, op.cit., 80 |