Mierząc hipotezy według ich zdolności wyjaśniającej.
Można by od razu zastanowić się, w jaki sposób, gdyby takie grupy były prawdziwymi esseńczykami, ludzie tacy jak Filon i Józef Flawiusz, stanowiący część judejskiego establishmentu, jak można sobie wyobrazić, i całkiem zadomowieni w kulturze grecko-rzymskiej, używaliby tych grup, aby przedstawiać żydowskie cnoty narodowe. Sprawa identyfikacji zwojów jako esseńskich opierała się na dwóch głównych podstawach: na zgodności „jeden do jeden” między regułami wspólnoty z Qumran a tymi, które Józef Flawiusz opisuje jako typowe dla esseńczyków, oraz na nowym odczytaniu opisu Pliniusza, takich jak to, że rzekomo zlokalizował on Esseńczyków w Qumran lub przynajmniej bardzo blisko. Każdy z tych punktów mogę omówić tylko pokrótce.
Te powiązania dotyczą głównie opisu życia esseńczyków z Wojny 2 Józefa Flawiusza z kilkoma kolumnami w tekście znanym jako Reguła Zrzeszenia (1QS) z Qumran. Moim zdaniem, przepisy te nie pokrywają się za bardzo, ani też wyraźnie, a poza tym mają inny cel. Oto kilka przepisów z 1QS 7.1 (tłum. W. Tyloch za: Rękopisy z Qumran nad Morzem Martwym, 2001):
…Kto będzie chował niesłusznie urazę do bliźniego, będzie ukarany sześć miesięcy (lub: jeden rok). (…) Kto powie niewłaściwe słowo swoimi ustami – trzy miesiące. Kto odzywa się przerywając swemu towarzyszowi – dziesięć dni. Kto położy się i zaśnie podczas posiedzenia Wielkich – trzydzieści dni. Tak samo ten, kto opuści zebranie Wielkich bez pozwolenia i bez powodu do trzech razy podczas jednego posiedzenia, będzie ukarany dziesięć dni. (…) Kto będzie chodził obnażony wobec swojego bliźniego, a nie jest chory, będzie ukarany sześć miesięcy. Ten, kto pluć będzie podczas posiedzenia Wielkich, będzie ukarany trzydzieści dni. (…) Kto będzie się śmiał głupio i hałaśliwie, będzie ukarany trzydzieści dni.
Większość tych przepisów nie ma nic wspólnego z tymi u Józefa Flawiusza. Kapłan jerozolimski nie opisuje takich zasad dotyczących spotkań esseńczyków ani kar za niewłaściwe postępowanie. Ale uczeni szybko zauważyli jedną rzecz, która była pozornie podobna. Flawiusz mówi, że wśród swoich rygorystycznych zasad — unikania przysiąg i bardzo ostrożnego przestrzegania sabatu (w tym dniu mieli nawet nie móc sobie ulżyć) — esseńczycy unikali „plucia na środek lub na prawą stronę”. Dla uczonych desperacko szukających podobieństw, to okazało się niemal decydującym dowodem: oba zestawy przepisów zabraniają plucia! Jakie to dziwne, skoro nie są tą samą grupą?
Ten paradny przykład rzekomych związków między esseńczykami Józefa Flawiusza a zwojami może służyć jako ilustracja ogólnego problemu. Po pierwsze, zakaz plucia w grupach nie jest rzadkością. Jest źródłem „pierwotnego wstrętu” (wraz z innymi wydaleniami płynów ustrojowych i gazów). W kilku salach gimnastycznych, do których należałem, przy prysznicach pojawiły się napisy „Nie pluć!”. O ile mi wiadomo, to nie były siłownie esseńczyków.
Ale po drugie, wydaje się, że Józef Flawiusz wcale nie mówi o zachowaniu grupowym takim, jak w 1QS 7. Pomyślmy o tym przez chwilę. Mówi, że zabraniają plucia na środek i na prawą stronę. Oznacza to, że plucie w lewo jest dozwolone, ale nie miałoby to żadnego sensu podczas spotkania wspólnoty. „Hej, dlaczego na mnie plujesz? Jesteś po mojej lewej stronie. Możesz pluć tam na Boba, a ja mogę pluć na ciebie, ale nie możesz pluć na mnie…”. To głupie. Chociaż możliwe jest, że greckie wyrażenie Józefa Flawiusza „w środek” samo w sobie oznaczałoby „na środek spotkania”, to jego kontekst wyklucza to znaczenie: żadne spotkania nie są na widoku, a zakaz dotyczy środka i prawej strony. Co więc ma na myśli?
W starożytnym świecie plucie w ogóle, ale przede wszystkim we własny tors i na prawą stronę (np. na prawy but) było rytuałem zapewniającym szczęście, zapobieganiem lub leczeniem chorób — powszechną praktyką przesądów (np. Teofrast, Char. 16.14; Teokryt Idylle 20.11; Tibullus 1.2.96; Pliniusz Nat. 24.172; 28.38; 38.35-39; por. Petroniusz, 74.13). Łatwiej jest zrozumieć, że esseńczycy Józefa Flawiusza zabraniają takich praktyk — prowadzą swoje własne, poważne badania substancji leczniczych oraz właściwości kamieni —niż to, że zezwalają na plucie tylko w lewą stronę podczas spotkań grupowych.
Na koniec wróćmy do Pliniusza. Widzieliśmy, że przed odkryciami z Qumran jego postulat w sprawie położenia esseńczyków na wzgórzach judejskich, poniżej których znajdowało się En Gedi nad brzegiem jeziora, wydawało się odpowiadać rozmieszczeniu esseńczyków przez Filona i Józefa Flawiusza w społecznościach w całej Judei, chociaż niektórzy uczeni są zbyt skupieni na obszarze tuż nad En Gedi. Eliezer Sukenik, który jako pierwszy zaproponował pojawienie się esseńskiej identyfikacji najwcześniejszych zwojów, był tak pewny standardowego odczytu, że uważał, że Jaskinia 1 w pobliżu Qumran jest jedynie miejscem depozytu zwojów z południowego zachodu, a nie, że miejsce Qumran było esseńskie (Megillot Genuzot I, 1948).
Ale wtedy stało się coś dziwnego. André Dupont-Sommer, gdy tylko rozpoczęły się prace wykopaliskowe w Qumran, zaproponował nowy sposób odczytywania Pliniusza w świetle Qumran (The Dead Sea Scrolls 1952, 86 n. 1; tłumaczenie Aperçus préliminaires, 1950, 106 n. 3 ):
Powszechnie przyjmuje się, że opisana przez Pliniusza kolonia esseńczyków znajdowała się w pobliżu źródła En Gedi, w kierunku środka zachodniego brzegu Morza Martwego; (…) Tekst Pliniusza kontynuuje tak: „Pod nimi (infra hos) było miasto Engada” (…) Ale wierzę, że nie oznacza to, że esseńczycy mieszkali w górach tuż nad słynnym źródłem, ale że było to w niewielkiej odległości od ich osady, na południu (…) Jeśli tekst Pliniusza miałby być rozumiany w ten sposób, esseńskie „miasto” znajdowałoby się na północ od zachodniego brzegu; to znaczy dokładnie w regionie Ain-Feshka [w pobliżu Qumran]. Gdyby to wyjaśnienie było nie do przyjęcia, można by przypuszczać, że esseńczycy posiadali klasztory inne niż wymienione przez Pliniusza i Diona na tym samym pustkowiu Judei.
Zwróćmy uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze, Dupont-Sommer doskonale zdaje sobie sprawę ze standardowego odczytania tekstu i rozumie, że ma ono sens w języku Pliniusza. Uważa jednak, że lokalizacja En Gedi „poniżej” esseńczyków oznacza „na południe od”, co prawdopodobnie umieściłoby Esseńczyków w Qumran lub w jego pobliżu. Po drugie, wyobraża sobie (nawet używając cudzysłowów), że Pliniusz zidentyfikował „miasto” lub osadę esseńczyków, chociaż widzieliśmy, że tak nie było. Po trzecie, ma jednak realistyczną opinię na temat tego, czy ta jego propozycja – ukryta w przypisie – zostanie przyjęta. Jest to swoisty hazard i jeśli inni nie mogą tego zaakceptować, uważa, że nie byłoby wielką stratą zaakceptować po prostu fakt, że esseńczycy znajdowali się w wielu miejscach na wzgórzach judejskich, z których jednym było Qumran – chociaż nie wyjaśniałoby to twierdzenia Pliniusza, że zachowali sporą odległość od jeziora, w przeciwieństwie do Masady, do której było do niego blisko.
Dopóki Dupont-Sommer formułował to w ten sposób, nie było logicznego problemu. Uważał, że esseńskie zwoje oraz miejsce były esseńskie (ze względu na dostrzegane powiązania) i po prostu zasugerował, że Pliniusz miał na myśli Qumran, ale nie zdawano sobie z tego sprawy przed odkryciami. W 1957 roku słynny archeolog Yigael Yadin przyjął „za słusznie to, co sugerował Dupont-Sommer”, a do 1959 roku sam Dupont-Sommer mógł z satysfakcją stwierdzić: „Po raz pierwszy zaproponowałem to nowe wyjaśnienie słów infra hos w relacji Pliniusza w 1950 roku (…) i jest to obecnie akceptowane przez większość autorów” (Les écrits Esséniens, 49).
Tak długo, jak ten argument pozostał w tej formie — mianowicie, że Qumran i tamtejsze zwoje były esseńskie, a jeśli tak, to być może Pliniusz słyszał o Qumran i po prostu nie wyraził się jasno, umieszczając En Gedi infra wobec esseńczyków — jedynym wyzwaniem mogło być to, czy rzeczywiście wyjaśnia to język Pliniusza, który należałoby rozumieć jako odniesienie do wzniesienia, a nie do kierunków kompasu (por. Solinus). Istotny logiczny problem pojawił się jednak, gdy uczeni zrobili ogromny krok dalej. Wydaje się, że zapomnieli, że Dupont-Sommer poczynił tę sugestię tylko niepewnie, z powodu znalezisk z Qumran zaczęli wmawiać sobie, że jest to jedyna możliwa lektura Pliniusza i dlatego sam opis esseńczyków u Pliniusza umieścił ich w Qumran. Dlatego rzekome umiejscowienie esseńczyków w Qumran przez Pliniusza stało się niezależnym filarem wspierającym hipotezę esseńskiego Qumran. Aby wzmocnić to postrzeganie znaczenia Pliniusza, zaczęto wierzyć — i tak mnie uczono na uniwersytecie — że Pliniusz opisał trasę prowadzącą na południe w dół rzeki Jordan: Jerycho, esseńczycy, En Gedi, a następnie Masada. Gdzie jeszcze, jeśli nie w Qumran, pasowaliby esseńczycy do tej trasy?
Jak widzieliśmy, Pliniusz wcale tego nie robi! Podąża raczej za Jordanem do Morza Martwego i najpierw opisuje to, co leży na wschodzie (Arabia i Nomadowie), potem na południu (dwa niewłaściwie położone miasta), a potem na zachodzie (gdzie są esseńczycy, „poniżej En Gedi”). Okrąża to jezioro, podobnie jak przedtem krążył wokół Jeziora Galilejskiego, w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Zwróćmy uwagę, że Pliniusz używa wskazówek kompasu (a nie terminów „powyżej” i „poniżej”) wtedy, kiedy sam tak zdecyduje. Nie ma żadnej linii „od Jerycha do Masady”, ale w głównych podręcznikach można znaleźć takie stwierdzenia. Rewizja Schürera z lat 70, która w swojej pierwotnej formie zbeształa uczonych za umieszczenie esseńczyków Pliniusza tylko na zachód od En Gedi, bo przecież i Filon, i Józef Flawiusz umieszczali ich w całej Judei, teraz z zakłopotaniem podkreślała: „Stąd wynika, że osada esseńska leżała na południe od Jerycha i na północ od En Gedi i jedyną lokalizacją pasującą do tego opisu [rzekomo sugerowaną przez Pliniusza] jest Qumran” (2.563 n. 6). Co ma z tym wspólnego Jerycho?
Jednak już wtedy nowa ortodoksja narodziła się z tego połączenia błędnego odczytania i kolistości argumentu. Artykuł ankietowy na temat stypendiów z Qumran z 2002 r. nawiązuje: „Ta identyfikacja [Qumran-esseńczycy] zgadza się z umieszczeniem przez Pliniusza Starszego wspólnoty esseńczyków żyjącej w celibacie między Jerychem a En Gedi na południe od nich”. Autor ważnych podręczników dotyczących starożytnej Judei stawał się coraz bardziej stanowczy. W 1992 roku: „Przybliżone położenie esseńczyków wyjaśnia opis geograficzny Pliniusza. Chociaż termin „poniżej” może być niejednoznaczny, lokalizacje są umieszczane w kolejności od północy do południa”. Stąd też inny cytat: „Stwierdzenie Pliniusza dotyczące lokalizacji społeczności esseńczyków wydaje się niezgodne z jakąkolwiek interpretacją inną niż Qumran i być może jednym lub dwoma innymi miejscami na północno-zachodnim brzegu.” W 2000 r. zaś: „Stwierdzenie Pliniusza Starszego (…) wskazuje tylko jedną osadę: na północno-zachodnim brzegu Morza Martwego”.
Jak jednak widzieliśmy, Pliniusz nie wskazuje w ogóle żadnej osady, ale po prostu uważa esseńczyków za żyjących „na wzgórzach w pewnej odległości na zachód od Morza Martwego” (zatem poniżej słynnego En Gedi). To najbardziej oczywisty wybór, aby podkreślić ich dziwaczność w swoim opisie Judei. Upieranie się, że opis Pliniusza sam w sobie wyraźnie umieszcza esseńczyków w Qumran, podczas gdy w rzeczywistości reinterpretacja Qumran została zaproponowana z wahaniem ze względu na znaleziska z Qumran, jest wysuwaniem całkowicie kolistego argumentu: „Wiemy, że Qumran było miejscem esseńskim, ponieważ tam lokalizuje esseńczyków Pliniusz, a wiemy, że takie jest znaczenie tekstu Pliniusza, bo mamy odkrycia z Qumran, które już uważamy za esseńskie”.
Najbardziej niezwykłym zwrotem w nauce, z którym nie mogę sobie poradzić, jest ten względem stosowania metody historycznej. Znaczna liczba uczonych, którzy nie pracowali z Filonem, Pliniuszem czy Flawiuszem, doszła już do takiego przekonania, że Qumrańczycy byli esseńczykami — przez to, co uderzyło ich jako podobieństwo do opisu Pliniusza — że uznali zwoje za „główny dowód” na identyfikację z esseńczykami, a wszystkie inne relacje, które wspominają i kochają esseńczyków, za „źródła wtórne”. Nie tylko to, ale zaproponowali też, aby Filon i Flawiusz — pomimo głębokiej wiedzy Józefa Flawiusza o Judei i jego twierdzeniom, jakoby „studiował nauki esseńskie” (Życie 10) oraz roszczenia Filona do autorytatywnej wiedzy o miejscu, które odwiedził — zapożyczyli swoje materiały od jakichś greckich źródeł, które tak naprawdę w ogóle nie rozumiały tej grupy.
Mogę tylko wspomnieć o tym podejściu, pozostawiając czytelnikom możliwość odszukania go, jeśli zechcą (w głównych pracach na temat starożytnego judaizmu i prezentacji esseńczyków przez Józefa Flawiusza). Na ile ja to widzę, odwraca to metodę historyczną i pozostawia nas bez żadnych falsyfikowalnych argumentów: dzięki tej procedurze wszystko może być wszystkim. Mógłbym oświadczyć, że Jan Chrzciciel był najprawdziwszym esseńczykiem, jaki kiedykolwiek żył, lub że faryzeusze byli w rzeczywistości esseńczykami, a ci, którzy pisali o esseńczykach, nie wiedzieli, o czym mówią! Ponownie, zawsze jest możliwe, że Jan, albo Qumrańczycy, lub Jezus, byli esseńczykami. Metoda historyczna wprawdzie wymaga wyobrażenia sobie wszelkich możliwości, ale po tym musi nastąpić wyjaśnienie, w jaki sposób dana hipoteza wyjaśniałaby dowody.
W przypadku esseńczyków znajdujemy się w naprawdę wyjątkowej sytuacji, gdy mamy do czynienia z trzema niezależnymi i współczesnymi spojrzeniami na grupę. W ujęciu historycznym, te materiały powinny być dla nas warte fortunę! Byłoby rzeczywiście dziwne odrzucić je z powodu naszego silnego przekonania, że niektóre źródła, które nie wspominają o esseńczykach i które w wielu punktach są sprzeczne z portretami esseńczyków, i które nie wyjaśniają, dlaczego ludzie tacy jak Filon i Józef Flawiusz tak wysoko ich cenili, reprezentują prawdziwych esseńczyków. Może tak być, ale dlaczego mielibyśmy tak myśleć? Nie wiem, jak takie posunięcia są zgodne z jakimkolwiek pojęciem metody historycznej.
Wnioski
W tym eseju zastosowano standardową metodę historyczną w kwestii esseńczyków w rzymskiej Judei. W odpowiedzi na nasze pytanie (A): Kim byli esseńczycy? – zidentyfikowaliśmy współczesne źródła, które wspominają esseńczyków (B), a mianowicie dzieła Filona, Pliniusza i Józefa Flawiusza, a następnie (C) próbowaliśmy wstępnie zrozumieć relację każdego pisarza z jego kontekstu. Mając na względzie podstawowy obraz użycia grupy przez danego pisarza, przeszliśmy (D) do wyobrażenia sobie obrazu prawdziwych esseńczyków, którzy są dla nas dziś niedostępni, i wreszcie (E) do ważenia tych hipotez pod kątem ich zdolności do wyjaśnienia współczesnego obrazu esseńczyków.
Odkryliśmy, że nietrudno wyobrazić sobie grupę leżącą u podstaw relacji Filona, Pliniusza i Józefa Flawiusza, ponieważ pokrywają się one znacząco pomimo różnych celów autorów. Musieli być imponującymi społecznościami mężczyzn, żyjącymi w komunach w Jerozolimie i miastach Judei, aby tak łatwo wzbudzić podziw dwóch elitarnych pisarzy judejskich, a także szacunek władców, takich jak Herod i Archelaus. Chociaż opierali swoje zachowanie na głębokim poszanowaniu praw Mojżesza, ich cnoty rozbrzmiewały w całym rzymskim świecie: prostota, wspólnota dóbr, brak zainteresowania przyjemnościami i bogactwem oraz spokój w obliczu cierpienia lub śmierci. Zajmowali się regularnymi zajęciami i rzemiosłem, ale oddawali swoje zarobki społeczności i opiekowali się sobą nawzajem w życiowych wzlotach i upadkach, porzucając przy tym wszechogarniającą hierarchię społeczną, otaczający ich świat i niewolnictwo. Mogli czcić słońce jako manifestację Boga, studiować lecznicze właściwości korzeni i kamieni (tak twierdzi Józef). Taki obraz wyjaśnia wszystkie posiadane przez nas dowody na esseńczyków bez żadnej znaczącej pozostałości. Pozostaje niejasne, czy znajdowali nowych członków tylko wśród dojrzałych mężczyzn, którzy do nich dołączyli, jak podają lub sugerują wszystkie relacje (u Flawiusza jest to długa inicjacja), czy też adoptowali dzieci albo czy jakaś grupa esseńczyków została wydzielona do celów prokreacji (też, tylko według Józefa). Twierdzenia te trudno sobie wyobrazić z historycznego punktu widzenia, choć można je wytłumaczyć w kontekście literackim Flawiusza.
Jest całkowicie możliwe, że inne grupy lub osoby były esseńczykami, albo pod wpływem esseńskim, albo zainteresowanymi „essenizmem”: w tym, być może, Jezus lub Jan Chrzciciel, lub mieszkańcy Qumran, lub autorzy tamtejszych zwojów. Jest wiele rzeczy, których nie wiemy. Ale pytanie historyka musi brzmieć: w jaki sposób hipoteza, że którekolwiek z nich jest esseńczykami, pomoże nam zrozumieć posiadane przez nas opisy esseńczyków? Czy rozwiąże jakieś problemy zawarte w tych źródłach (jeśli tak, to jakie?), czy raczej stworzy nowe zagadki. O ile widzę, prawdziwa jest raczej ta druga opcja.
Na zakończenie podkreślam, że trzej współcześni autorzy opisujący esseńczyków czynią z nich najbardziej znaną grupę z I wieku Judei. Wiemy o nich więcej z ciepłych i rozbudowanych opisów Filona i Flawiusza niż o faryzeuszach. Saduceusze pozostają najbardziej niewyraźni. Ciekawe, że uczeni czują się tak niespokojni o samych esseńczyków, czując potrzebę połączenia ich z jakąś inną grupą. Dlaczego nie możemy zostawić esseńczyków w spokoju, tak jak robimy to z innymi grupami i nauczycielami, takimi jak nauczyciel Flawiusza Bannus?