Ostatni epizod Cyklu Baala stanowi zwieńczenie burzliwej historii boga z góry Safon. Baal Hadad, reprezentujący życie, ściera się tutaj z pierworodnym synem Ela, władcą śmierci o imieniu Mot.
Jak wspomniałem pod koniec ostatniego artykułu, trzecia część Cyklu jest bardzo niekompletna. Brakuje ogromnych partii tekstu, często po 30-40 wierszy. Mimo rozlewnego stylu Ilimilku, zawierającego mnóstwo powtórzeń i paralelizmów, jest to nadal bardzo dużo. Zwłaszcza, że kluczowe momenty narracji, chociaż otoczone regularnie ponawianymi zwrotami, zwykle zawierają się w zaledwie kilku wersetach. Widzieliśmy to w drugiej części. Skarga Baala na brak pałacu, powtarzająca do znudzenia fakt, że El, Aszirat, jej synowie, Pidraja, Talaja i Arsyi mają swoje pałace, a on nie, pojawiała się jakieś sześć razy w narracji, zajmując za każdym razem circa po osiem wersetów. Decyzja Ela, aby ten pałac w końcu zbudować, zajmuje dwa.
Tutaj ten problem w odczytaniu kluczowych momentów narracji jest tym bardziej widoczny. W brakujących partiach znajdowały się wyjaśnienia wydarzeń, które wśród wielu luk obserwujemy przez chwilę, na ile pozwolił zachowany tekst, a które po chwili znikają w kolejnej brakującej partii. Wielu rzeczy można się tylko domyślać. Utrudnia to pracę tłumaczom, a w drugiej kolejności również nam, próbującym jakiś sens w zachowanych wersetach odnaleźć. Przy czym nie wiemy niestety, czy decyzja tłumacza była w danym miejscu słuszna.
Pewnych rzeczy jednak możemy być pewni, gdy zachowane są większe partie tekstu. Szczęśliwie te najważniejsze z wydarzeń są albo dobrze zachowane, albo całkiem nieźle wynikają z tego, co mamy. Pozwoli nam to na rekonstrukcję tego, co pewne, i kilka spekulacji na temat tego, co być mogło.
Przypomnę też, że w swojej rekonstrukcji opieram się na tłumaczeniach Wyatta z „Religious Texts from Ugarit” 2002. Niestety, nie mogłem się już wspierać tłumaczeniami M. Smitha, więc musimy pogodzić się z pewną jednostronnością prezentowanego przeze mnie tekstu. Ufam, że Czytelnik zrozumie i wybaczy.
Gniew Mota
Ostatnim epizodem drugiej części Cyklu była wiadomość Baala do Mota. Możemy się tylko domyślać jej właściwego sensu. Reakcja boga śmierci jest gniewna i buduje nadchodzący kosmiczny konflikt:
„Wiadomość od boskiego Mota,
Słowo Ukochanego-przez-Ela, bohatera:
‘Mój głód to głód lwa na pustkowiu,
Jest jak żarłoczność rekina w morzu,
Jak dzikie byki tęsknią za wodopojem
Lub jak łania pragnie źródła.
Oto moja gardziel pożera glinę,
I pochłaniam [wszystko] obiema rękami!
Moich siedem porcji jest na moim talerzu,
I Nahar miesza moją czarę.
Lecz Baal nie zaprosił mnie wraz z moimi braćmi,
Ani Hadad nie wezwał mnie z członkami mego rodu,
Lecz spożywał ucztę wraz z moimi braćmi
I pił wino z członkami mego rodu.
Ale zapomniałeś, Baalu, że mogę cię przebić!
(……)
Choć zabiłeś Lotana, wijącego się węża,
Pokonałeś skręcającego się smoka ,
Okrążającego-Ziemię o siedmiu głowach,
Niebiosa staną się gorące i rozbłysną,
Gdy rozedrę cię na ćwierci.
Oto ja cię pożrę: twe kolana, krew i łokcie.
Zaiste, wpadniesz w gardziel boskiego Mota,
W paszczę Ukochanego-przez-Ela, bohatera!”
To wiadomość, jaką przekazał Mot posłańcom Baala, wysłanym w poprzedniej części. Nie jest ona dyplomatyczna: to faktycznie wypowiedzenie wojny. Widzimy tutaj ewidentną aluzję do pokonania przez Baala morskiego smoka, Lotana, pod którym kryje się zapewne Jam. Podobieństwo do biblijnego Lewiatana jest tutaj oczywiste: to nawiązanie do tego samego mitu, powtarzanego w Babilonie, Egipcie i Biblii: walki boga nieba z siłami chaosu.
Co ciekawe, Jam się tutaj pojawia w zaskakującej roli: jako podczaszy Mota: „Nahar miesza moją czarę”. Czy to znaczy, że Jam nie żyje, jest w świecie zmarłych i otrzymał tam szczególną rolę od Mota? Czy zawsze był podczaszym boga śmierci, nawet gdy wcześniej walczył o władzę nad światem? Czy raczej Mot sugeruje w ten sposób, o ile potężniejszy jest on sam w stosunku do Jama. Tak, jakby Mot mówił: „Myślisz, Baalu, że stoczyłeś walkę swojego życia, ale ten, kogo pokonałeś, to zaledwie mój sługa!”. Jak Hollywoodzki główny czarny charakter pokazuje bohaterowi, że jego dotychczasowe dokonania są niczym; że jak dotąd poznał tylko jego porucznika. Niczym James Bond w Casino Royale: walczył, prawie zginął, a i tak pokonał tylko płotkę.
Zarzut Mota też jest przeciekawy. „Lecz Baal nie zaprosił mnie wraz z moimi braćmi, ani Hadad nie wezwał mnie z członkami mego rodu”. Mot zachowuje się tutaj dokładnie tak, jak zła wiedźma ze „Śpiącej Królewny”, albo jak bogini Eris inicjująca wydarzenia wojny trojańskiej. Nie zostaje zaproszony na ucztę, na której byli inni bogowie, więc zapowiada zemstę. Tak jak zła czarownica w takich chwilach przeklina dziecko, dla którego urządzono przyjęcie, albo jak Eris rzucająca jabłko, tak Mot wypowiada Baalowi wojnę. Sam najwyraźniej potraktował niezaproszenie go jako afront i obrazę ze strony boga burzy.
Jest to też mityczny sposób na pokazanie, że chociaż życie rozkwita i cieszy się boskimi łaskami, światłem i deszczem, to zagraża mu śmierć. Bóg śmierci chce mieć udział w obfitości innych bogów, żąda jej dla siebie, bo jest nieskończenie żarłoczny. Tę drapieżność śmierci wyraża też monstrualny wymiar Mota, który objawia swoją moc na świecie. Wszystko wokół ginie. Wygląda na to, że Baal nie ma z nim szans. Ulega mu i poleca mu się jako jego sługa. Kolejny zachowany fragment mówi bowiem:
[Rozciągnął wargę do zi]emi, wargę do nieba,
Językiem dotknął gwiazd.
Baal musiał zstąpił w jego trzewia,
W głąb gardzieli musiał się udać,
Skoro [Mot] przypiekł oliwę,
[Wszelką roślinność] ziemi i owoce drzew.
Mężny Baal lękał się go;
Mężny wojownik był przerażony.„Wyruszcie, powiedzcie boskiemu Motowi,
Przekażcie Ukochanemu-przez-Ela, bohaterowi:
‘Wiadomość od Mężnego Baala,
Słowo od Mężnego wojownika:
‘Bądź pozdrowiony, boski Mocie,
Twoim jestem sługą, i to na zawsze!’”.Bogowie wyruszyli i nie przystanęli.
Wówczas zwrócili swe oblicza do boskiego Mota,
Do jego siedziby, Błotnej,
Do dołu, siedziby jego tronowania,
Głębiny, ziemi jego dziedzictwa.
Przemówili i zawołali:
„Wiadomość od Mężnego Baala,
Słowo od Mężnego wojownika:
‘Bądź pozdrowiony, boski Mocie,
Twoim jestem sługą, i to na zawsze!’”.
Rozradował się boski Mot,
Przemówił i zawołał:
„Jak to? Czy Baal zaprosił mnie wraz z moimi braćmi,
Czy Hadad wezwał mnie z członkami mego rodu?…
Niestety, wiele kolejnych partii jest zniszczonych albo niejasnych. To jeszcze nie jest moment śmierci Baala. Widzimy go na uczcie, w otoczeniu „siedmiu młodzieńców; ośmiu ‘Dzików’”. Według rekonstrukcji Wyatta jest to oznaczenie wojowników określonej funkcji albo stopnia, nazywanego „dzik”. Stanowią oni elitę wojskową Baala. Możliwe, że to siedmiu bogów nazywanych również baalami, których tuż po Baalu z Safon można znaleźć na liście bogów z Ugarit. Kolejny raz wspomnę, że „baal” to nazwa kategorii bogów, a nie imię jednego, konkretnego. Nawet tutaj Baal to jedynie tytuł: „Pan”, „Władca”, prawdziwym imieniem bohatera cyklu jest Hadad. Spotkaliśmy je już, ale nie wymienia się go zbyt często.
Po uczcie ponownie brak około 30 wierszy. Po tej luce widzimy, jak ponownie przemawia Mot, nadal groźny i wyraźnie dominujący:
„…Co do ciebie [Baalu], weź swoje chmury,
Twoje wiatry, twoje gromy, twoje deszcze,
Weź ze sobą twych siedmiu młodzieńców,
Twoich ośmiu Dzików,
Weź ze sobą Pidraję, córkę światła,
Weź ze sobą Talaję, córkę deszczu,
I zwróć swe oblicze ku górze mojego przełyku!
Unieś górę w swojej dłoni, wzgórze na swej garści,
I zstąp do domu leża w ziemi
Bądź policzony wśród tych, którzy zstąpili do ziemi,
I wówczas poznasz, boże, że jesteś śmiertelny!”.
Widzimy, jak urosło tu napięcie między oboma bogami. Motowi nie wystarczyło widocznie, aby Baal był jego sługą. Wzywa go, aby zabrał całą swoją potęgę: wiatry, błyskawice, deszcz, wojowników, towarzyszące mu boginie, i wraz z nimi zszedł do krainy umarłych. Nie wygląda to nawet na rodzaj wyzwania bojowego: to po prostu rozkaz, aby bóg życia i wszystkie jego „moce” umarły. Wrażenie robią zwłaszcza ostatnie, dramatyczne słowa: „wówczas poznasz, boże, że jesteś śmiertelny!”.
I tak się faktycznie dzieje. Baal zstępuje do świata podziemnego.
Po drodze jest jeden niezbyt jasny epizod z jałówką, spotkaną „na stepie (…) na wybrzeżu śmierci” – to tłumaczenie Wyatta odwołujące się do symboliki jałowej krainy zmarłych. Baal obcuje z jałówką, a ona rodzi mu dziecko. Co się z nim dalej dzieje, niestety nie wiemy.
Śmierć Baala
Wiele wierszy jest zniszczonych. Z pewnością zawierały spełnienie tego dramatu, który zapowiadał Mot, żądając zstąpienia naszego bohatera. Kiedy tekst jest już czytelny, znajdujemy się w zupełnie innym otoczeniu: w pałacu Byka Ela. Przybywają do niego posłańcy, powracający z krainy śmierci:
[Wówczas zwrócili swe twarze
Do Ela przy źródłach dwóch rzek,
Pośród zdrojów dwóch głębin.
Weszli do domostwa Ela,]
I weszli do mieszkania Króla, Ojca Światłości.
[Unieśli głos i za]wołali:
„Podążyliśmy do [kresu ziemi], na brzeg otchłani!
Doszliśmy do (raju?), krainy pastwisk,
Do ‘Rozkoszy’, stepu na wybrzeżu śmierci.
Widzieliśmy Baala upadłego na ziemię,
Mężny Baal był martwy,
Zginął książę, pan całej ziemi!”.
Nie widzimy chwili śmierci boga z Safon. Dowiadujemy się o niej tak, jak najwyższy bóg, ustami świadków. Baal leży martwy. Dokładna lokalizacja jest niepewna: Wyatt widzi tutaj krainę liminalną między światem żywych a umarłych: stąd dość nietypowy obraz „krainy pastwisk”, „rozkoszy” czy rekonstrukcja „raju”. Wyatt nawiązuje w ten sposób do innych mitycznych miejsc, przyjemnych ale groźnych, które można było spotkać po drodze do świata umarłych: takie choćby jak grecki rajski ogród Hesperyd. Ponura otchłań i miasto Błotne (to najwyraźniej była quasi-nazwa własna), faktyczna stolica Mota, znajdują się gdzieś dalej.
Reakcja Ela jest niezwykła. Wcześniej widzieliśmy, że Stwórca Wszystkich Stworzeń traktował Baala z dystansem. Swobodnie oddawał go Jamowi w niewolę (choć może był do tego zmuszony). Zgodził się na budowę jego pałacu dopiero po wstawiennictwie bogini Aszirat (choć, znowu, może miało to sens wychowawczy przyszłego króla). Jednak wcześniej trudno powiedzieć, aby ich relacje były zażyłe. Tutaj się to drastycznie zmienia. Poznajemy prawdziwe oblicze Ela i jego stosunku do Baala:
Wówczas Dobroczynny, łaskawy bóg,
Zstąpił ze swojego tronu, usiadł na podnóżku.
I ze swego podnóżka usiadł na ziemi.
Posypał głowę prochem nieszczęścia,
Pyłem żałości swoją czaszkę.
Ubrał się w wór jako swoją szatę.
Pociął swoją skórę ostrym kamieniem,
Boki swojej brody [pociął] brzytwą;
Pokrył bliznami swe policzki i szyję.
Rozorał swoje obojczyki,
Jak ogród [rozorał] swą pierś,
Jak głęboki wąwóz rozorał pierś.
Uniósł głos i zawołał:
„Baal jest martwy!
Co się stało z Potężnym? Co z synem Dagana?
Cóż się wydarzyło Burzy?
Za Baalem sam zstąpię do świata podziemnego”.
El szczerze lamentuje. Wykonuje charakterystyczne gesty smutku i żałoby. Zstępuje z tronu, nawet nie na swój podnóżek, ale na ziemię. Posypuje głowę popiołem, ubiera się w wór. Nacina swoje ciało – coś, co musiało być znaną kananejską praktyką, skoro zakazała tego Żydom Księga Kapłańska 19,28: „Nie będziecie nacinać ciała na znak żałoby po zmarłym”. Tutaj widzimy, jak to działało w praktyce.
Teraz główną rolę w narracji przejmuje bogini Anat. Usłyszawszy tę wieść:
Również Anat wyruszyła,
I przeszukała wszystkie góry na ziemi,
Wszystkie pagórki pośród stepów.
Dotarła do [raju?], krainy pastwisk,
Do ‘Rozkoszy’, stepu na wybrzeżu śmierci.
Odnalazła Baala leżącego na ziemi.
…po czym powtórzyła te same gesty, co El (poza zstąpieniem z tronu): popiół, wór, nacinanie ciała. Lamentuje tak bardzo, że:
Dopóki się nie ukoiła, płakała,
Niczym wino spijała swe łzy.
Głośno zawołała [Anat] do światłości bogów, Szapasz:
„Prędko, podaj mi Mężnego Baala!”
Światłość bogów, Szapasz, usłuchała:
Uniosła Mężnego Baala, ułożyła go na ramionach Anat.
Ona zaniosła go na najwyższe partie Safon,
Opłakała go i pochowała.
Moment Asztara.
Anat grzebie Baala na jego świętej górze. Sprawuje też ogromną ofiarę pogrzebową: po siedemdziesiąt zwierząt z wielu, wielu rodzajów, od wołów i owiec przez jelenie, górskie kozły czy osły. Dopełnia obrzędów grzebalnych, po czym idzie do pałacu swojego ojca i zwraca się do niego z niezwykłą (choć może typową dla siebie) polityczną szczerością:
„Niech teraz się cieszą, Aszirat i jej synowie,
Bogini i wszyscy jej krewni!
Mężny Baal jest martwy,
Zginął książę, pan całej ziemi!”.
Bogini wyrzuca więc matce bogów i jej synom, że śmierć króla jest dla nich zyskiem. Że tak naprawdę tego właśnie chcieli. Frakcja Aszirat nadal istnieje, nawet jeśli przez chwilę ułagodzona w drugiej części Cyklu. Widzimy tu kolejną odsłonę politycznego dramatu. Mot nie zajmuje tronu: umarł król i nie ma teraz króla. To stan, który trzeba odmienić.
Głośno zawołał El do Wielkiej Pani Morza:
„Posłuchaj, o Wielka Pani Morza.
Daj mi pierwszego ze swoich synów, a ja uczynię go królem!”.
I Wielka Pani Morza odpowiedziała:
„Czy nie uczynimy królem tego, kto ma wiedzę i rozum?”.
(…)
Wielka Pani Morza odpowiedziała:
„Zaiste, uczyńmy królem Asztara Jaśniejącego!
Asztar Jaśniejący będzie rządził!”.
Po długim czasie milczenia powraca na scenę Asztar – ten sam, który w pierwszej części chciał podnieść bunt przeciwko Jamowi, ale w końcu mu uległ, przestraszony. Asztar, męski bóg planety Wenus, dostaje swoją okazję do sprawowania władzy: wyznacza go matka spośród jego braci, a Byk El naznacza jako króla bogów.
Ale wtedy wszystko idzie nie tak:
Wówczas Asztar Jaśniejący wstąpił na najwyższe partie Safon,
Zasiadł na tronie Mężnego Baala.
Lecz jego stopy nie sięgały do podnóżka,
Jego głowa nie sięgała szczytu [tego tronu].
Wówczas Asztar Jaśniejący powiedział:
„Nie będę rządził w najwyższych partiach Safon”.
Asztar Jaśniejący zstąpił,
Usunął się z tronu Mężnego Baala…
Nikt nie jest zdolny dorównać Baalowi. Jego tron jest zbyt wielki. Hadad nie miał sobie równych jako władca. Asztar to wie i ustępuje; jest zbyt słaby i nie da rady. O ile wiemy, ten stan się utrwala: tron na górze Safon pozostanie pusty i przez jakiś czas świat pozostanie bez króla. Niestety, tutaj znów otwiera się kolejna luka na około 30 wierszy, więc nie wiemy, co się wtedy dzieje.
Ukaranie zabójcy.
[I dzień, dwa] minęły,
I łono [Anat] zapragnęło go.
Jak serce krowy za swoim cielakiem,
Jak serce owcy za swoim jagnięciem,
Tak serce Anat wyruszyło za Baalem.
Pochwyciła Mota za brzeg jego szaty,
Chwyciła go za kraniec jego sukni.
Uniosła głos i zawołała:
„Chodź, Mocie, i zwróć mojego brata!”.Lecz boski Mot odparł:
„Czego chcesz ode mnie, Dziewczę Anat?
Ja sam wyruszyłem,
I przeszukałem wszystkie góry na ziemi,
Wszystkie pagórki pośród stepów.
Moja żarłoczność spadła na ludzi,
Moja żądza na mnóstwo [istot] ziemi.
Dotarłem do [raju?], krainy pastwisk,
Do ‘Rozkoszy’, stepu na wybrzeżu śmierci.
To ja zbliżyłem się do Mężnego Baala,
To ja oddałem go jak jagnię swojej paszczy,
Jak koźlę mojej gardzieli!
To jego zaniosła światłość bogów, Szapasz,
Płonąca, potęga niebios, w ręce boskiego Mota!”.
Baala nie ma, a Anat tęskni. Jej tęsknota wyrażona jest w dość fizjologicznej terminologii, pożądania seksualnego „łono [Anat] zapragnęło go”, ale również miłości matczynej „Jak serce krowy za swoim cielakiem”. Nie można więc na tej podstawie wnosić o jakimś erotycznym związku Anat i Baala – ich relacja nie jest tego typu. Przynajmniej w tym tekście.
Zaskakujące jest, że Anat zwraca się do Mota, aby ten oddał jej zmarłego – i dopiero wtedy Mot przyznaje się do zabójstwa. Wydaje się, że Anat wcześniej nie wiedziała, że to jej brat był sprawcą śmierci Baala. Nie znała szczegółów ich konfliktu. Mot tutaj zachowuje się dufnie: nie odda zmarłego, bo to on sam go zabrał! Nie jest to w jego interesie.
Anat nie jest zbyt wylewną boginią. Jej cechą jest działanie, nie mówienie: czasem działanie pochopne, owszem. I tutaj nie dowiadujemy się, co sobie pomyślała po słowach Mota; wiemy natomiast, co zrobiła. I to mówi więcej niż tysiąc słów:
Dzień, dwa minęły,
Dni zamieniły się w miesiące,
I łono Anat zapragnęło go.
Jak serce krowy za swoim cielakiem,
Jak serce owcy za swoim jagnięciem,
Tak serce Anat wyruszyło za Baalem.
Pochwyciła boskiego Mota.
Rozcięła go nożem,
Wialnią go owiała,
Ogniem go spaliła.
Kamieniem młyńskim go zgniotła.
Sitem go przesiała.
Na stepie go porzuciła.
W morzu go posiała.
Jego szczątki zjadły ptaki,
Jego resztki pożarły wróble,
Resztki do resztek wołały.
Aż chce się powiedzieć: Hell hath no fury like a woman scorned. Coś, czego nie był zdolny dokonać Baal, niezdolny do pokonania potęgi śmierci, dokonuje zrozpaczona i rozgniewana Anat. Mot nie ma nawet szans w tym starciu. Bogini wykonuje nad nim czynności, które uczeni różnie interpretują. Wiele z nich ma z pewnością znaczenie rolnicze, jako czynności wykonywane nad ziarnem: owianie wialnią, rozgniecenie kamieniem młyńskim, przesianie sitem. Inne wyglądają po prostu jak działanie niszczące: rozcięcie nożem, spalenie ogniem, rozsypanie w morzu.
Niektórzy dopatrują się tutaj nawiązania do niszczenia ciała Ozyrysa przez Seta: Mot i ojciec Horusa mają ze sobą co najmniej kilka wspólnych cech. Jednak ugarycki bóg śmierci zawsze jest negatywną postacią, potworem, jałową siłą destrukcji, do której nie kierowano żadnych ofiar. Różnice są zatem bardzo znaczące.
Bóg śmierci doświadcza zniszczenia. Niekoniecznie śmierci: „resztki do resztek wołały” sugeruje, że mimo fatalnego stanu ciągle wówczas żył. Anat wykonuje więc nad nim przerażający wyrok. Zabójca Baala zostaje ukarany.
Zmartwychwstanie.
Znów omija nas mnóstwo tekstu, około 40 wersetów. Szkoda, bo mogły się wtedy dziać naprawdę interesujące rzeczy.
Powracamy do Ela, ojca bogów. Coś się odmieniło. Patriarcha wie, że Baal nie żyje, a jednak… nie jest o tym przekonany. Jak typowi prorocy Syropalestyny polega na sennej wizji. Jak Balaam, którego spotkaliśmy w artykule o religii Ammonitów. To, kto mógł zesłać proroczy sen najwyższemu z bogów, jest tu bezprzedmiotowe.
„…[Mężny Baal jest martwy,
Zginął książę, pan całej ziemi!]
Lecz jeśli Mężny Baal ożyje,
I jeśli książę, pan całej ziemi, wróci do życia,
We śnie Dobroczynnego, łaskawego boga,
W wizji Stwórcy Wszystkich Stworzeń
Niech z niebios oliwa spadnie jak deszcz,
Niech wyschnięte koryta rzek wypełni miód!
Wówczas się dowiem, że Mężny Baal ożył,
I że książę, pan całej ziemi, wrócił do życia!”.We śnie Dobroczynnego, łaskawego boga,
W wizji Stwórcy Wszystkich Stworzeń
Z niebios oliwa spadła jak deszcz,
Wyschnięte koryta rzek wypełnił miód!
Dobroczynny, łaskawy bóg, uradował się.
Swe stopy położył na podnóżku,
Rozluźnił swe brwi i zaśmiał się.
Uniósł swój głos i zawołał:
„Nareszcie mogę usiąść i odpocząć,
I moja dusza uspokoić się w mej piersi!
Bo Mężny Baal ożył,
I książę, pan całej ziemi, wrócił do życia!”.
Nie jesteśmy świadkami zmartwychwstania Baala. To zresztą kolejna ciekawa paralela z Jezusem. Nawet najwyższy z bogów dowiaduje się o tym jedynie pośrednio. Zapowiedzią powrotu Hadada do życia jest obraz powszechnej obfitości: oliwy padającej jak deszcz, miodu płynącego jak rzeka. Obecność Baala zwiastuje takie bogactwo i bujność odnowionego życia. El widzi je w wizji – i już wie, że jego pragnienie się spełniło. Kończy swoją żałobę i raduje się.
Przekazuje tę wieść Anat. Ta z kolei przekazuje ją bogini Szapasz. Nakazuje jej też „szukać studni na stepie”, na co bogini Słońca odpowiada, że „wyruszy szukać Mężnego Baala”. To kolejna zrozumiała aluzja: gdzie na stepie jest woda, tam jest życie, i tak jest też Baal.
Kolejne 40 zniszczonych wierszy zapewne zawierało odnalezienie zmartwychwstałego. Prawdopodobnie też radość jednej lub obu bogiń.
Porządki w państwie.
Gdy luka się kończy, widzimy już odmienioną scenę. Jest pełna przemocy i krwi. Powracający Baal odnawia swoją władzę i pokonuje opozycję. Poprzednio była ona anonimowa: teraz jego wrogowie są wyraźnie nazwani. Wcale nas zresztą nie zaskakują:
Baal pochwycił synów Aszirat,
Wielkich pogromił mieczem,
Jaśniejących pogromił maczugą,
Małych obalił na ziemię.
I Baal wstąpił na tron królestwa,
Miejsce odpoczynku, siedzisko swego panowania,
Uporządkował zatem sprawy swojego królestwa. Przeczuwamy, że „synowie Aszirat” to był wciąż ośrodek opozycji wobec niego: ziarno chaosu, jątrzące podczas jego nieobecności, a może i wcześniej. Powracający król robi z nimi porządek i gromi ich całkowicie. Przywraca pokój, na jakiś czas.
Rozstrzygnięcie konfliktu.
Tutaj nie ma luki – na szczęście! Tuż po wstąpieniu Baala na tron następuje okres spokoju, aż do czasu, gdy dawny wróg powraca:
Dni zmieniły się w miesiące,
Miesiące zmieniły się w lata.
I oto, w siódmym roku boski Mot przybył do Mężnego Baala!
Uniósł głos i zawołał:
„Z twojego powodu, Baalu, doświadczyłem upadku!
Z twojego powodu doświadczyłem rozcięcia nożem,
Z twojego powodu doświadczyłem owiania wialnią,
Z twojego powodu doświadczyłem spalenia ogniem,
Z twojego powodu doświadczyłem zgniecenia kamieniem młyńskim,
Z twojego powodu doświadczyłem przesiania sitem,
Z twojego powodu doświadczyłem porzucenia na stepie,
Z twojego powodu doświadczyłem posiania w morzu!
Daj mi pierwszego z twoich braci, abym go pożarł,
I opuści mnie mój gniew!
Jeśli nie oddasz mi pierwszego z twoich braci,
Wtedy sięgnę po [……………]
[nadejdzie] czas gdy pożrę [ludzkość],
Gdy pochłonę mnóstwo [istot] ziemi!
Powraca Mot! Mimo że bogowie ugaryccy w jakiś sposób są śmiertelni, jednocześnie nimi nie są. Konflikt Baala i Mota to konflikt życia i śmierci: jest wieczny, i tak samo wieczni są ci bogowie. Poniekąd wracamy tu do punktu wyjścia: Baal króluje nad bogami, Mot go atakuje. Tym razem jest jednak trochę inaczej.
Mot jest wściekły za to, co zrobiła mu Anat. Ale tym razem nie żąda od Baala ani poddania, ani zejścia do grobu. Może już wie, że grób go nie utrzyma długo. Żąda więc jednego z braci Baala jako ofiary. To zresztą ciekawe, bo nie znamy żadnej takiej postaci: możliwe, że chodzi tu Motowi o jednego z pozostałych „baalów” Ugarit, albo w ogóle nie jest to istotne, o jaką postać tutaj chodzi. To ponownie szantaż: jeśli Hadad nie spełni żądania, Mot zniszczy mieszkańców ziemi (może chodzi o ludzi, może w ogóle o wszystko, co żyje).
Ale Baal jest mądrzejszy niż się Motowi wydaje, i ucieka się do podstępu:
[Pożarł] swych siedmiu młodzieńców,
Boski Mot zawołał [………]:
„Patrz! Oto moi bracia, których Baal dał mi do pożarcia,
Synów mojej matki, abym ich pochłonął!”.
Następuje ironiczne odwrócenie ról: Mot pożera własnych braci, a nie Baalowych. Król bogów go oszukał. Bóg śmierci stał się ofiarą własnej żarłoczności. Teraz już nie było odwrotu: obaj bogowie musieli znowu walczyć. I epos kończy to starcie, może nie we współczesnym stylu, ale wciąż osobiście nie mogę wyjść z podziwu nad plastycznością tego opisu:
Powrócił do Baala na wyżynach Safon.
Uniósł głos i zawołał:
„To moich braci, Baalu, dałeś mi do pożarcia,
Synów mojej matki, abym ich pochłonął!”.
Spoglądali na siebie z gniewem jak płonące węgle.
Mot był potężny.
Baal był potężny.
Ścierali się jak dzikie byki.
Mot był potężny.
Baal był potężny.
Kąsali się jak węże.
Mot był potężny.
Baal był potężny.
Gryźli się jak psy łowne.
Mot upadł.
Baal upadł na niego.
W kilku krótkich słowach Ilimilku zawarł istotę kosmicznego konfliktu. Obaj bogowie są równi sobie: życie i śmierć walczą bezustannie i żadne nie jest zdolne pokonać drugiego. Choć śmierć pożera wszystko, to wszystko nadal trwa, z pokolenia na pokolenie. W tym uciętych zdaniach widzimy tę równowagę sprzecznych sił. A kiedy wreszcie dochodzi do spełnienia; gdy walka musi zostać rozstrzygnięta, widzimy i tam tę równowagę. Obaj przeciwnicy upadają; żaden nie może definitywnie zatriumfować. Ale – Baal upada jako drugi, i przygniata Mota. Wytrwał odrobinę dłużej. Dzięki temu czytelnicy poematu, w tym również my, możemy wierzyć, że śmierć nigdy ostatecznie nie zatriumfuje.
Wtedy, gdy staje się jasne, że walka nie jest i nie może zostać rozstrzygnięta, pojawia się deus ex machina. Może nie do końca: El zawsze był obecny we wszystkich ważnych wydarzeniach Cyklu o Baalu. Interwencja nie jest więc zupełnie niespodziewana. W imieniu Stwórcy przemawia jego wysłanniczka, bogini Szapasz:
Szapasz zawołała do Mota:
„Posłuchaj mnie, o boski Mocie!
Jak możesz walczyć z Mężnym Baalem?
Czy nie usłyszy cię Byk El twój ojciec?
Z pewnością usunie filary twego siedziska,
Z pewnością obali tron twego królestwa,
Z pewnością złamie berło twojego panowania!”.
Boski Mot przeraził się,
Ukochany-przez-Ela, bohater, zatrwożył się.
Mot zwrócił się do niej,
Uniósł głos i zawołał:
„Niech Baal zasiądzie na tronie swego królestwa,
Miejscu swego odpoczynku, siedzisku swego władztwa!”
Groźba interwencji Ela przerywa walkę. Bóg-ojciec jest królotwórcą, i najwyraźniej może również zdzierać korony z głów. Mot musi ulec; musi zaakceptować rolę Baala jako władcy świata. Inaczej El odwróci się od niego i pozbawi tronu swojego pierworodnego. To zresztą pierwszy i jedyny moment, w którym widzimy Mota przerażonego. Ustępuje.
I tak, ustanowieniem kosmicznego pokoju, kończy się epicka historia Baala z Ugarit.
Końcowy hymn.
Końcówka dzieła jest zaskakująca dla czytelnika. Jest to bowiem hymn pochwalny dla bogini Szapasz. To o tyle dziwne, że nie była ona pierwszo- ani nawet drugoplanową postacią utworu. Pojawiła się kilka razy, zwłaszcza jako pomocnica Anat, oraz na końcu, jako ta, która wprowadziła pokój między Baala a Mota. Może ten ostatni epizod jest tu najistotniejszy:
Podejdź, oto świeże mięso,
Tak, spożyj chleb ofiarny,
Pij wino z ofiarnej libacji!
Szapasz, ty panujesz nad sędziami ,
Szapasz, ty rządzisz bogami podziemi!
Twoimi towarzyszami są bogowie,
Ach, śmiertelnicy są twoimi towarzyszami!
Koszar jest twoim bliskim
i Hasis – twoim towarzyszem.
Na morzu Arsz i smoka (Lotana?),
Koszarze-wa-Hasis, steruj barką!
Kieruj okrętem, Koszarze-wa-Hasis!
Aluzja do „barki” odnosi się tu do barki słonecznej, w roli Szapasz jako patronki Słońca. Uczeni widzą w tym fragmencie elementy kosmologii egipskiej, gdzie słoneczny Re pływa barką po wiecznej rzece, w której pływa też Apofis (tu: „smok”). Odniesienie do Koszara, patrona Egiptu, również tutaj pasuje, chociaż egipski Ptah nie kierował słoneczną barką i nie miał podobnej funkcji. Cieszmy się jednak, bo możemy w ten sposób pożegnać również boskiego rzemieślnika, dobrego przyjaciela zwycięskiego Baala.
Podsumowanie.
W ostatniej części Cyklu widzimy najbardziej fundamentalny z kosmicznych konfliktów: walkę życie ze śmiercią. Zmartwychwstanie Baala, a później interwencja ojca Ela, gwarantują jednak, że życie będzie nadal trwać, pomimo śmierci. Nawet gdy Mot rozdziawi monstrualną paszczę, aby wszystko pożreć – będzie nadzieja. I to chyba najbardziej optymistyczna nauka, jaką mógł nam przekazać Ilimilku, skryba sprzed 3200 lat.
W kolejnych artykułach z tego cyklu pozostaniemy w Ugarit: poświęcimy trochę uwagi dwóch innym zachowanym eposom, o Kerecie (Kircie) oraz Aqhacie, a następnie jeszcze innym religijnym utworom z tego miasta. Dzięki temu, gdy poznamy już starych bogów epoki brązu, będziemy lepiej przygotowani do poznania nowych bogów, bliższych czasom biblijnym, tym, które zdominowały kultury Fenicji czy Aramu już w epoce żelaza.