W poprzednim artykule wspomniałem o tym, że Qaus, bóg Edomu, nie tylko nigdy nie był w Biblii krytykowany, ale też ani razu nie został wspomniany – i to mimo tego, że bogowie innych sąsiadów Izraela przewijają się kilkakrotnie. Kiedy zaś mowa jest o jakichś „bogach Edomu”, autor czy redaktor tekstu (Kronikarz) wydaje się wiedzieć tyle, co nic o tamtejszej religii. Wspomniałem też, że kult edomicki…
… może był tak naprawdę bliższy Izraelowi niż jakikolwiek inny?
W tym artykule postaram się przybliżyć ten temat Czytelnikom. Stwierdzę więc, że bóg Jahwe przybył do Izraela właśnie z Edomu. Tam właśnie znajdowały się pierwsze miejsca kultu Jahwe, tam kwitła jego mądrość, tam była jego ojczyzna, zanim w toku burzliwej historii umieszczono go na nowym tronie, na górze Syjon. W jakiś symboliczny sposób to właśnie Jahwe jest dziedzictwem, które „Jakub” odebrał „Ezawowi”.
Pewnie dla jednych Czytelników nie będzie to teza nowa; dla innych zaś może się okazać zaskakująca. Zawczasu uprzedzę więc, że jest to pewna rekonstrukcja wydarzeń – taka, którą ja uważam za przekonującą. Rzecz jasna, znajdą się badacze, których rekonstrukcje będą wyglądać inaczej.
Skąd pochodzi Jahwe?
W świecie naukowym obowiązują aktualnie dwie hipotezy dotyczące pochodzenia boga Jahwe. W skrócie nazwijmy je: pochodzeniem z Północy i pochodzeniem z Południa 1zob. M. Leunberger, YHWH’s Provenance from the South, w: The Origins of Yahwism, red. J. van Oorschot, Berlin 2017, s. 157 i nast.. Ta druga hipoteza zakłada, że bóstwo to wywodzi się z rejonu Araby, czyli doliny leżącej na południe od Morza Martwego, na długości 160 km aż do Zatoki Akaba. To gorąca, sucha, niegościnna kraina – znana czytelnikom Biblii jako pustynia, po której wędrował Izrael po wyjściu z Egiptu. To również kraina, którą w biblijnej narracji zaludniały inne plemiona koczownicze: Edomici, Kenici, Madianici. To miejsce nieprzyjazne dla ludzi, ale istotne ze względów gospodarczych – tamtędy prowadziły szlaki handlowe w głąb Półwyspu Arabskiego, tam też znajdował się bardzo ważny ośrodek wydobycia miedzi. Sama nazwa krainy Edom, czyli „czerwony”, nawiązuje do koloru tutejszych skał, w których kryją się duże zasoby tego metalu.
Pierwsza hipoteza, czyli pochodzenie z Północy, wskazuje na Syrię i sam Kanaan jako ojczyznę Jahwe. Model ten ma wielu zwolenników wśród naukowców. Z braku miejsca nie będę się tutaj zbytnio rozwodził nad tą hipotezą. Sensownie ją wspierają najstarsze psalmy, które opisują Jahwe w tych samych kategoriach, w których inne lewantyńskie teksty opisują innych lokalnych bogów burzy i bogów-królów, władców niebios w typie „baala”. Pewne elementy mitologii lewantyńskiej, np. triumf boga nad morzem (czyli siłami chaosu) również obecne są w Biblii i wskazują na swobodne wykorzystywanie syro-palestyńskich motywów teologicznych przez żydowskich autorów.
Sprawa jest więc niełatwa. Nie mam tu też miejsca, aby dokładnie opisać te naukowe spory. Mnie (i, rzecz jasna, nie tylko mnie) przekonują argumenty za „Południem”. Postaram się przedstawić, dlaczego. Zacznijmy więc od podstawowej sprawy:
W religijnej i teologiczno-historycznej perspektywie, niepodlegającym dyskusji punktem startowym jest to, że Jahwe był czczony od samego początku jako plemienny bóg obu państw, Izraela i Judy, które zaczynają się kształtować w X wieku p.n.e. Zatem Jahwe musi być starszy i pochodzić z okresu przedpaństwowego, z pierwszego etapu epoki żelaza albo późnej epoki brązu.2 Leunberger, YHWH’s Provenance…, op.cit., s. 162.
Oznacza to, że pochodzenie boga Jahwe należy datować mniej więcej pomiędzy 1200 a 1000 r. p.n.e., a możliwe, że nieco wcześniej.
Porównanie śladów z Północy.
Północ nie daje nam żadnych „normalnych” śladów Jahwe z tej epoki. Nie mamy żadnego jahwistycznego toponimu z terytorium Palestyny. Jest to o tyle ważne, że mamy, owszem, mnóstwo toponimów typowo syrokananejskich: poświęconych ojcu Elowi, aramejskiemu Betelowi, Szamaszowi, Asztarte. Dość wspomnieć o Jerychu, do dziś dumnie noszącym imię boga Księżyca, Jaricha. Dawna nazwa Jerozolimy zachowana w korespondencji egipskiej, brzmiąca zapewne Ir Szalem, odnosiła się do boga Gwiazdy Zarannej, Szalema. Miasto Seret-Haszszachar (Joz 13,19) na terytorium Rubena (dziś w Jordanii) nosi imię jego boskiego brata, patrona Gwiazdy Wieczornej, Szahara. Miasto Bet-Szemesz (Joz 15, 10) to dosłownie „dom [boga] Słońca”, a wspomniana wcześniej (Joz 15,7) En-Szemesz to analogicznie „sadzawka Szamasza”. O licznych miejscowościach noszących imię Baala nie ma sensu nawet wspominać (Baal-Gad w Joz 15,17; Baal-Perasim w 2 Sam 5,17; Baal-Chasor w 2 Sam 13,23 etc. etc.). Cała Palestyna pełna była imion kananejskich bogów. Imienia Jahwe brak.
Podobnie jest z imionami osobistymi. Czymś zupełnie normalnym było nazywanie dzieci ku czci bogów, tymczasem imiona jahwistyczne spotykamy w źródłach (pozabiblijnych) dopiero w okresie państwowym, Izraela i Judy. Zachowana korespondencja z Palestyny sprzed tego okresu (czy z Amarna, czy z Ebli) nie potwierdza używania imienia Jahwe w imionach osobistych na tym terenie.
Nie pojawia się też ono na żadnych listach bogów z Północy – mimo że mamy ich sporo. Listy bogów były oficjalnymi dokumentami, określającymi porządek i ilość składanych ofiar albo darów ku czci poszczególnych patronów. Spotkaliśmy się już z nimi w artykule o Daganie. Obecność boskiego imienia oznaczała, że dana społeczność (miasto czy większe państwo) obejmowała je kultem. Nikt z Północy nie czcił więc Jahwe, bo nie ma go na żadnej z list.
Innymi słowy, brakuje nam jakiegokolwiek bezpośredniego dowodu na to, że na terenie Syrii czy Palestyny, w okresie przedpaństwowym ludu Izraela, ktoś znał i czcił boga Jahwe. Można oczywiście tego bronić – na przykład twierdząc, że imię Jahwe było „tak święte”, że nikt go nim nie nazywał. Ale to z kolei rodzi kolejne pytania: czemu nagle w okresie państwowym zaczęto ludzi tym imieniem nazywać, i to wcale nierzadko. Nie znam też innego przypadku z tego miejsca i czasu, w którym świętość boskiego imienia aż tak wykluczała je z powszechnego użytku. Teza więc brzmi nieprawdopodobnie.
Pochodzenie z Południa.
Najstarsze wspomnienie terminu, który stał się imieniem boga Izraela, znajdujemy w dwóch miejscach w Egipcie, gdzie dwaj faraonowie – Amenhotep III ok. 1370 r. i Ramzes II ok. 1250 r. – upamiętnili listy azjatyckich koczowniczych i półkoczowniczych ludów, nazywanych Szasu (š3sw), zlokalizowanych wówczas na obszarze Transjordanii. Termin ten jest bardzo dobrze poświadczony w egipskich źródłach dla ludów z tych właśnie terenów. Znaczył „podróżujących piechotą”, a opisywał wędrujące semickie plemiona południowego Lewantu. To „upamiętnienie” oznaczało oczywiście to, że owi faraonowie podporządkowali sobie owych Szasu; tyle przynajmniej mówiła ich propaganda. Interesujący nas fragment brzmi następująco: t3 š3św yhw3, co tłumaczy się jako: „Jahwe w ziemi Szasu”, niekiedy zaś „ziemia Szasu Jahwe”. Hieroglificzne przedstawienie słowa „Jahwe” odpowiada hebrajskiemu tetragramatonowi jako Y-H-Wa-A/E. Jest to zatem najstarsze znane poświadczenie tego słowa w historii. Jest to XIV wiek p.n.e.
Mówię „słowa”, a nie „imienia”, ponieważ w tym tekście „Jahwe” to nie jest imię boga: to toponim. Poznać to można po określającym je hieroglifie: ten opisuje „ziemię”, inny opisywał „państwa”: takie jak zorganizowane, ufortyfikowane państewka Kanaanu. W ten sposób rozróżniano te rzeczy. Dzięki temu wiemy, że termin ten oznacza grupę wędrownej ludności, a nie jedno ustalone miejsce, w którym ona mieszka.
„Jahwe” jest więc określeniem ludu, a nie opiekuna tego ludu. Tylko biorąc pod uwagę późniejszą, już biblijną tradycję (i, niezależnie od niej, młodsze o 500 lat świadectwo ze Steli Meszy) możemy sugerować, że to słowo w ogóle mogło mieć jakieś teologiczne konotacje. Czy więc to plemię wzięło nazwę od boga? Czy bóg od plemienia? Czy Egipcjanie coś źle zrozumieli? Rzecz jasna, ten fragment budzi ogromne emocje i gorące spory między uczonymi, i to od dziesięcioleci. Nam to jednak wystarcza: mamy bowiem świadectwo używania terminu „Jahwe” na Południu (mniej więcej w Transjordanii) w XIV wieku p.n.e.
Kuntillet ‘Ajrud
Wspominałem już wcześniej o odkryciu inskrypcji w Kuntillet ‘Ajrud, na skrzyżowaniu handlowych szlaków z Arabii (Zatoki Akaba) do Syrii czy Egiptu, na półwyspie Synaj 3zob. J. Smoak i W. Schneidewind, Religion at Kuntillet ‘Ajrud, w: Archaeology and Ancient Israelite Religion, 2019 . Na tym stanowisku prawdopodobnie znajdowała się stacja postojowa dla karawan, 50 kilometrów od najbliższej dużej oazy. Kilka inskrypcji we wczesnym języku hebrajskim i kilka w fenickim wzywa różnych bogów: Jahwe, Ela czy Baala. Na znalezionych tam dwóch ostrakonach odkryto krótkie błogosławieństwa, i to one nas tu interesują.
Błogosławieństwa te zostają wypowiedziane w imieniu: Jahwe z Samarii i jego Aszery (yhwh šmrn ul aszret) oraz Jahwe z Temanu i jego Aszery (yhwh (h)t(y)mn ul aszret). Teksty te, rzecz jasna, wywołały burzliwe dyskusje na temat funkcji wspomnianej „Aszery”: czy powinniśmy brać ją za imię bogini, „żony Jahwe”, czy raczej na określenie świętego słupa w sanktuarium boga? Szczęśliwie nie jest to temat, który będę poruszał w tym artykule.
Nas interesuje lokalizacja tych bogów. Czy przejawów jednego boga. Starożytny Lewant był pełen takich lokalizowanych epifanii. Co istotne, owe lokalizowane epifanie czasami „oddzielały się” od „głównego boga” i żyły potem własnym życiem. Czasem też lokalna epifania była nazywana imieniem jakiegoś innego bóstwa (większego, bardziej znanego), ale zachowywała swoją lokalną funkcję. Struktura zwyczajowo była podobna: „bóstwo-z-skądś”. Stąd już w pierwszym artykule tego cyklu przestrzegałem, aby nie traktować terminu „Baal” czy „Isztar” jako imion własnych jednego konkretnego boga czy bogini. Było wielu Baalów i wiele Isztar. Aby Czytelnik pojął, o jakiej skali zjawiska tutaj mówimy, podam kilka przykładów:
Bóstwa zlokalizowane typu Baala:
Baal z Halab (Aleppo), Baal z Byblos, Baal z Emar, Baal Niebios (znany nam Baal Szamem), Baal Harran (= Sin z Harranu), Baal z Kition, Baal z Libanu, Baal Marqod, Baal Peor, Baal z Safon, Baal Sydonu, Baal Tyru (=Melkart), Baal Ugarit.
Bóstwa zlokalizowane typu Isztar:
Isztar z Akkadu, Isztar z Arbeli, Asyryjska Isztar, Isztar z Dir (= bogini Diritu), Isztar z Niebios, Isztar z Kisz (= Kiszitu), Isztar z Niniwy, Isztar z Uruk, Isztar „z pałacu”.
Wszystkie te bóstwa można znaleźć w źródłach i będą one zwykle traktowane oddzielnie. Jeśli znajdą się na liście bogów, otrzymają oddzielne ofiary. Przykładowo asyryjski król Assurbanipal w napisanym przez siebie (podobno) hymnie, wychwalał obie boginie o imieniu Isztar: tę z Niniwy i tę z Arbeli. Tekst hymnu nie pozostawia wątpliwości, że traktował je jako zupełnie oddzielne postacie, z których tylko jedna była dla niego „matką”, druga natomiast „tylko” jego mamką. Regularnie używa czasowników liczby mnogiej, kiedy o nich mówi 4zob. B. Porter, Ishtar of Nineveh and her collaborator, Ishtar of Arbela, in the reign of Assurbanipal, IRAQ 66, 2004, p. 41-44. Podobnie lista bogów w Ugarit przywołuje najpierw głównego Baala z góry Safon, a następnie sześciu innych Baalów, już bez oznaczenia lokalizacji.
Co to dla nas oznacza? Czy to znaczy, że również Jahwe było „wielu”? Jeden z Samarii, drugi z Temanu, trzeci, cóż, z Jerozolimy czy góry Syjon? Co do tego też panuje niezgoda wśród uczonych. Tendencje z Syrii i Lewantu mogły wywrzeć pewien wpływ na sposób nazywania boga Izraela, niekoniecznie przy tym „rozrywając go” na osobne bóstwa. Nie znajdujemy innych śladów takiej praktyki. Gdyby ktoś chciał tak twierdzić, jedynym argumentem będą dla niego ostrakony z Kuntillet ‘Ajrud. Mnie samego to nie przekonuje.
Przekonuje mnie to natomiast, że istniały różne sanktuaria Jahwe. Co nie powinno nikogo dziwić: również Biblia opowiada, że bóg Izraela był czczony w różnych miejscach, i dopiero długotrwały proces centralizacji kultu w Jerozolimie (najpierw Ezechiasz, później Jozjasz) zaowocował klęską pozostałych miejsc czci. W czasach, w których pisano ostrakony, jeszcze to nie miało miejsca. Naturalnie Samaria, stolica północnego królestwa Izraela, miała swoje własne sanktuarium niezależne od Jerozolimy (istnieją dobre powody sądzić, że nie znajdowało się ono w samym mieście Samarii, ale w pradawnym świętym Betel, ale to temat na inny dzień).
A Teman? Cóż, Temanu nie ma w Izraelu. Teman znajduje się na terytorium Edomu. Biblia wspomina o nim trzynaście razy. Pierwszy raz to rozdział 36 księgi Rodzaju, czyli w genealogii synów Ezawa. Teman jest więc pierwszym synem Elifaza, pierworodnego Ezawa. Jest więc najważniejszym z protoplastów Edomu. Również w 1 Kronik 1,35-53 wspominany jest Teman jako eponim i jako nazwa oddzielnego plemienia Edomitów. Jest też przywoływany w proroctwach przeciwko Edomowi przez różnych proroków:
Amos 1,12 Ześlę więc ogień na Teman i strawi pałace Bosry…
Abd 1,9 I porażeni zostaną mocarze twoi, Temanie! Albowiem wycięty zostanie [wszelki] człowiek z góry Ezawa – z powodu zbrodni…
Ez 25, 13b Wyciągnę rękę przeciwko Edomowi i wytracę w nim ludzi i zwierzęta, i zamienię go w pustynię – od Temanu aż do Dedanu polegną od miecza.
Zatem w VIII wieku p.n.e. na terytorium Edomu, co więcej: w jego centralnym miejscu, znajdowało się sanktuarium ku czci Jahwe. Niestety, nie udało się odnaleźć archeologicznych śladów Temanu i nie wiemy, gdzie on się znajdował ani jak wyglądał. Jak możemy wnioskować z ostrakonów, funkcjonowało ono podobnie albo identycznie jak miejsce kultowe północnego królestwa: w jego imieniu udzielano błogosławieństwa, przywoływano też „Aszerę”, jakkolwiek tę postać identyfikować. Powstaje więc pytanie: czy kult Jahwe przyszedł do Edomitów z Izraela – czy może raczej odwrotnie: to bóg Jahwe przyszedł do Izraelitów z od ich południowych „braci”?
Można przecież odpowiedzieć: “Przecież Edom był podporządkowany Izraelowi przez dziesięciolecia! Możliwe, że to Izraelici założyli w stolicy okupowanego kraju sanktuarium ku czci swego boga!”. Fakt. Jest to w zasadzie możliwe. Dlatego właśnie argument ten trzeba podeprzeć innymi świadectwami. O tym właśnie będzie mowa poniżej.
Biblijne teofanie.
W tym miejscu możemy zwrócić się do Biblii, bo ona pokazuje coś fascynującego. Istnieją partie tekstu ukazujące wspólny topos boga Jahwe przybywającego z Południa. Fragmenty te wydają się być poetyckimi inwokacjami, starszymi od tekstów, w który zostały wtopione. Ich wymowa spełnia też kryterium „dziwności”: nie przystaje do żadnego działania Boga w głównej biblijnej narracji. Stąd uzasadnione podejrzenie, że te zwroty przekazują pewną tradycję, która została zatracona (przypadkiem lub celowo) podczas redagowania świętego zbioru. Mówię tu o następujących tekstach:
Hab 3,3
Bóg przychodzi z Temanu,
Święty z góry Paran.
Majestat Jego okrywa niebiosa,
a ziemia pełna jest Jego chwały.
Sdz 5,4
Panie, gdyś Ty wychodził z Seiru,
gdyś z pól Edomu wyruszał,
ziemia wtedy drżała, kropiły niebiosa,
chmury kropiły wodą.
Góry dżdżem ociekały [lub: drżały] przed obliczem Pana,
<to Synaj> – przed obliczem Pana, Boga Izraela!
Pwp 33, 2
Pan przyszedł z Synaju
i z Seiru dla nich wzeszedł,
zabłysnął z góry Paran,
przybywa z Meriba po Kadesz,
w prawicy ogień płonący…
Podobieństwa między tymi tekstami nie są przypadkowe. W każdym z nich widzimy świadectwo, że bóg Jahwe przybywa z południa, z obszarów explicite należących do Edomu: z Temanu, z Seiru, z edomskiej góry Paran, w końcu też z położonej na południu góry Synaj. Tekst Sędziów wydaje się najwcześniejszy, datowany na okres wczesnomonarchiczny 5zob. E.A. Knauf, Deborah’s Language. Judges Ch. 5 in its Hebrew and Semitic Context, w: Studia Semitica et Semitohamitica red. B. Burtea, Munster … Czytaj dalej.
Owej południowej teofanii Jahwe towarzyszą niesamowite zjawiska. U Habakuka jest to działanie destrukcyjne: gorączka, zaraza, trzęsienie ziemi, rozpad gór, klęska narodów. Epifania u Sędziów jest bardziej kojąca: objawieniu Boga towarzyszy deszcz, przynoszący życiodajną wodę. Tak czy inaczej, objawienie jest zawsze pozytywne dla wyznawców: ewentualne klęski dotykają wyłącznie wrogów.
Warto też zauważyć, że te teksty nie są od siebie nawzajem zależne. To nie jest proste „kopiuj-wklej” z nieco zmienionym słownictwem. Za każdym razem Jahwe przychodzi z innej konstelacji geograficznej: Teman-Paran, Seir-Edom, Seir-Paran. To świadczy o tym, że opisy południowej teofanii mają wspólne źródło, ale powstały niezależnie od siebie. Czyli – prawdopodobnie źródło jest starsze niż każdy z tych tekstów.
Na korzyść starożytności tej koncepcji przemawia jeszcze jedno: ten obraz jest bezpośrednią konkurencją z wizją Boga zasiadającego na górze Syjon. Koncepcja ta dominuje oficjalną judejską teologię, z bogiem Jahwe opiekującym się swoim wyłącznym ośrodkiem kultowym: Jerozolimą. Mamy mnóstwo biblijnych opisów Boga zasiadającego na Syjonie, w bezpośredniej bliskości do swojego wybranego ludu i wybranej świątyni. Określenia „Jahwe z Syjonu”, jakby alternatywne wobec określeń „z Samarii” czy „z Temanu”, są wiele rzadsze (np. Ps 135,21), dużo częstsze są odniesienia “córa Syjonu” na określenie Jerozolimy. Patron Jerozolimy nie chce być lokalną manifestacją: jego określa się terminem Jahwe Zastępów, Jahwe Sabaoth.
To określenie odnosi się do „zastępów niebieskich”, czyli gwiazd – jest to zatem izraelska wersja Baala Szamem, „Baala Niebios”, przeciwstawionego zlokalizowanym Baalom poszczególnych gór czy miast. Podobny proces można było obserwować u Hetytów, gdzie np. lokalnym bogom burzy z miast Nerik, Zippalanda czy Samuha przeciwstawiano naczelnego boga burzy „z niebios”, np. o przydomku Pihaššašši, czyli „Błyskawicowy”. Tytulatura Jahwe Sabaoth jest zatem teologicznym roszczeniem, aby tę „wersję” Jahwe traktować jak boga uniwersalnego, kosmicznego, a nie tylko lokalnego. Podobny proces obserwujemy w innych miejscach, nie jest więc on taki wyjątkowy.
Teza, że ten Bóg „przebywa” gdzieś na południu, na jakiejś innej górze (Paran), w dodatku na terytorium obcego ludu, byłaby nie do obronienia w czasie jerozolimskich reform kultowych. Ergo, musi być od nich starsza.
Nieuchronnie prowadzi nas to do wniosku: Jahwe wywodzi się z Południa, z obszarów Araby czy południowej Transjordanii. Świadczy o tym zarówno lokalizacja jego najstarszej wzmianki jako nazwy własnej w XIV w. p.n.e.; biblijne zwroty wskazujące na to, że Izraelici w epoce przedmonarchicznej uznawali terytorium Edomu za siedzibę Jahwe; świadectwo istnienia kultu Jahwe w Temanie jeszcze w VIII wieku p.n.e.
Rzecz jasna, pomijam tutaj bardzo rozległy wątek o tym, jak kult Jahwe przeszedł z Południa do samego Izraela. Ten aspekt problemu, tak zwana hipoteza kenicko-midianicka, zasługuje na swój własny, oddzielny artykuł.
Ośrodek mądrości.
Dobrze wiemy, że w biblijnej narracji brat-bliźniak Izraela, Edom, cieszy się złą opinią. W samej opowieści Rodzaju Ezaw nie jest początkowo nawet taki zły, ale po dwukrotnym oszukaniu go przez Jakuba pała (może i zasłużoną) żądzą krwawej zemsty. Poślubia też kobiety, których poślubiać w zasadzie nie powinien. Późniejsza żydowska tradycja demonizuje Ezawa jeszcze bardziej, czyni go urodzonym mordercą i bałwochwalcą, przeciwieństwem świątobliwego Jakuba. Prorocy, jak zresztą widzieliśmy i wyżej, regularnie grożą Edomowi straszliwym losem. Zwłaszcza zaś po „zdradzie”, jakiej dopuścili się Edomici podczas najazdu babilońskiego, kiedy to nie stanęli solidarnie w obronie Izraela (aby zapewne razem z nim godnie zginąć z rąk Babilończyków), stali się w żydowskiej narracji ucieleśnieniem wszystkiego, co złe. Biblia krytykuje Edomitów za to, że stali i patrzyli, a może nawet przyłożyli rękę do katastrofy roku 587 p.n.e. Jest całkiem możliwe, że Edom, niezbuntowany przeciw Babilończykom, pozwolił sobie wtedy na zajęcie pewnej części skazanego na zniszczenie królestwa Judy.
Potem zaś było tylko gorzej. Po kilkuset latach Edom został zajęty przez Hasmoneuszy, a jego mieszkańcy zmuszeni do przejścia na judaizm (choć widzieliśmy na przykładzie Kostobara I, nie w pełni się ten zabieg powiódł). Chichotem historii jest to, że ostatni król żydowski, Herod, był z pochodzenia Idumejczykiem, czyli właśnie Edomitą. Po kolejnych katastrofach w latach 70 i 135 n.e. w literaturze talmudycznej i midraszowej Edom stał się synonimem Rzymu: krwawego, tyrańskiego władcy świata, przeciwieństwa Izraela. Aktualnie zaś w judaizmie jest symbolem świata chrześcijańskiego, tak jak Izmael jest używany jako figura islamu. Rzecz jasna, przypisywane są mu najgorsze możliwe cechy, ze skłonnością do mordu (liczne pogromy) i bałwochwalstwa (kult Jezusa) włącznie.
Rzecz jasna, polityka odgrywała zawsze ogromną rolę w kształtowaniu tego postrzegania, a im dłuższa historia, tym więcej krzywd Żydzi przypisywali „bliźniaczemu bratu”. Jednak nie tylko tak Izrael postrzegał Edom w historii. Mamy świadectwa tego, że Edom był uważany za miejsce, w którym kwitła mądrość.
Cała Księga Hioba jest tego świadectwem. Wystarczy spojrzeć na nazwy. Miejscowość Hioba, Us czy Uz, sprawia od wieków już rozliczne trudności i przypisywano jej wiele lokalizacji. Rodzaju 22,21 wskazuje na miejscowość w Mezopotamii; wg 1 Krn 1,17 również sugeruje jakąś lokalizację aramejską. W kontekście kolejnych argumentów sądzę jednak, że najlepszym świadectwem jest tekst Lam 4, 21:
Ciesz się i raduj, Córo Edomu, mieszkanko krainy Us…
To pozwala umieścić Us i całą akcję Hioba w krainie Edom. Świadczą o tym kolejne nazwy, czyli przyjaciele głównego bohatera:
Hi 2,11 Usłyszeli trzej przyjaciele Hioba o wszystkim, co na niego spadło, i przyszli, każdy z nich z miejscowości swojej: Elifaz z Temanu. Bildad z Szuach i Sofar z Naamy.
Tutaj już nie ma wątpliwości. Elifaz to typowe imię edomickie: to imię pierworodnego syna Ezawa! Teman, rzecz jasna, to również doskonale nam już znana miejscowość (czy lokalizacja) na terenie Edomu. Szuach zaś to imię jednego z synów Ketury, trzeciej partnerki Abrahama, więc naturalnie wiąże się ono z plemionami zamieszkującymi ówczesną Arabę.
Naama zaś to imię kobiety z rodu Kaina z początku Rodzaju (a więc powiązanej z wywodzącymi się z południa Kenitami) czy Ammonitki, matki Roboama, syna Salomona (1 Krl 14, 21), oraz pewnej miejscowości na terenie plemienia Judy (Joz 15,41) – akurat tego najbardziej wysuniętego na południe! Nie wiadomo, rzecz jasna, czy to z „tej” Naamy pochodził Sofar; patrząc na mnogość nazw własnych pochodzących od tego trzonu (istnieli też Namaanici, mężczyźni nosili imię Naaman), można założyć, że i takich miejscowości (czy osad) mogło być kilka.
Dość też powiedzieć, że zarówno w starożytności, jak i dziś są ludzie (zwykle bardzo nabożnie podchodzący do tekstu), którzy sugerują, że Jobab, drugi król Edomu z listy królów Rdz 36, jest tożsamy z Hiobem. Nawet jeśli tak nie było (nie mamy żadnych powodów w to wierzyć, a i Hiob nie jest w żadne sposób określany jako monarcha), to i tu podobieństwo imion jest bardzo sugestywne.
Tak czy inaczej więc, obracamy się ciągle wokół tej samej okolicy: edomicko-arabskiego Południa.
Czy Księga Hioba jest dziełem edomickim? Są tacy, którzy tak twierdzą: że w pierwotnej formie, pozbawionej swojej największej poetyckiej części, w surowej strukturze prozaicznej Hiob jest utworem Edomitów, który został zaadoptowany i „ocalony” przez Żydów. Ktoś inny może stwierdzić, że przeciwnie: Hiob polemizuje z mądrością Edomu (ucieleśnioną przez Elifaza z Temanu), która w jego opinii wcale nie jest taka mądra. Zbyt łatwo oskarża, widzi świat w zbyt prosty sposób, i nie umie rozwiązać problemu niezawinionego cierpienia. Osobiście wolę tę interpretację.
Niemniej nadal stawia to Edom w rzędzie mędrców – a nie bałwochwalczych morderców, jak tego chce późniejsza, już judaistyczna narracja. Możliwe, że byli to mędrcy, których Żydzi krytykowali – niemniej nadal mędrcy. Są inne teksty biblijne, które potwierdzają ten opis Edomu:
Jer 49, 7
O Edomie. To mówi Pan Zastępów:
Czy nie ma już mądrości w Temanie?
Ustała już rada wśród roztropnych?
Mądrość ich zwietrzała?
Bar 3, 22-23
Nie słyszano o niej w Kanaanie
ani w Temanie jej nie widziano.
Synowie Hagar ubiegają się o mądrość tej ziemi,
kupcy Merranu i Temanu, opowiadający baśnie i poszukiwacze wiedzy,
drogi mądrości nie znają
ani nie pamiętają o jej ścieżkach.
Abd 1,8-9a
Czyż nie stanie się w owym dniu – wyrocznia Pana –
że wygubię mądrych z Edomu
i zrozumienie z góry Ezawa?
I porażeni zostaną mocarze twoi, Temanie!
Wszystkie te wypowiedzi są ironiczne, faktycznie szydzą z owej mądrości Edomu. Tyle że nawet to szyderstwo jest świadectwem, że faktycznie Edom był uważany za ośrodek mądrości – jakiejś formy proto-filozofii, wiedzy czy to o bogach, czy o świecie naturalnym. Dziś nie mamy już do niej dostępu – przepadła w biegu historii, bo nikt niestety nie zatroszczył się, aby jakkolwiek ją spisać; albo nawet spisawszy, aby zachować od zniszczenia.
Jahwe i Qaus, bliźnięta-bracia.
Czy zatem Edomici czcili Jahwe? Czy Qausa? Jednego najpierw, drugiego później? Czy to jest to samo bóstwo o różnych imionach? Czy dwa bóstwa o tych samych kompetencjach? 6zob. J. Kelley, Towards a New Synthesis of the God of Edom and Yahweh, w: Antiguo Oriente, 7, 2009, s. 255-280
Rzecz jasna, na żadne z tych pytań nie można udzielić pewnych odpowiedzi. Wielu uczonych snuje rozmaite hipotezy, i możemy się spotkać z wieloma możliwymi rozwiązaniami tego problemu. Nie jest wykluczone, że różne szczepy czy miasta Edomu otaczały czcią różne bóstwa opiekuńcze. Widzieliśmy to już w Filistei, gdzie obowiązywała konfederacja pięciu miast, ale różne miasta miały różnych (głównych) patronów: Dagona, Baala Zebul, Astarte. I tu nie jest to wykluczone, zwłaszcza że możemy przypuszczać, że również Edom miał swoją „epokę Sędziów” (tu: „naczelników stepów”), podczas której było tak, jak wg Sdz 21, 25: W owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach. Pewną, ale niezupełną centralizację kultu przyniosła dopiero ideologia królewska. A, jak pamiętamy, królów Edomu w epoce brązu było niezbyt wielu.
Podsumowując: mamy świadectwa, że plemiona Szasu, spomiędzy których wyłonili się też Edomici (tak jak i Kenici, Midianici, Amalekici etc.), były powiązane w jakiś sposób z terminem Jahwe (czy, bardziej po egipsku, Jahwi). Czy to było plemię Jahwe wyznające boga Jahwe? Czy po prostu plemię wyznawców Jahwe? Czy Egipcjanie coś pomylili? Nie wiadomo. Następnie możemy być praktycznie pewni, że w Edomie czczono Jahwe – świadczy o tym kult Jahwe z Temanu oraz powiązanie tego bóstwa z tym obszarem we wczesnych tekstach biblijnych. Równocześnie królowie Edomu już w VIII wieku, a więc w tych samych czasach, w których pisano ostrakony z Kuntillet ‘Ajrud, noszą teoforyczne imiona ku czci Qausa.
Innymi słowy: w VIII wieku w Edomie kult Jahwe istnieje, ale jest zjawiskiem pobocznym. Monarchowie nie korzystają z niego na potwierdzenie swojej władzy. Natomiast w Izraelu jest kluczowy, jako element ideologii królewskiej. Potwierdza to też Stela Meszy, również używająca imienia Jahwe na oznaczenie izraelskich wrogów boga Kemosza:
…[Po zdobyciu Nebo] Zabrałem stamtąd [ba]rany Jahwe i zaciągnąłem je przed Kamosza… 7E. Lipiński, Studia z dziejów i kultury starożytnego Bliskiego Wschodu, 2013, s. 392 [inni tłumaczą: “sprzęty Jahwe”]
Co się więc stało między XIV a VIII wiekiem? Stał się Izrael.
Możemy założyć, że opis politycznych perypetii króla Dawida jest przynajmniej w pewnej mierze wiarygodny – choć trzeba brać poprawkę na niewysłowioną skalę biblijnej propagandy w księgach historycznych. Jednym z takich ważnych wydarzeń jest podbój Edomu w trakcie imperialnej ekspansji zjednoczonego królestwa. Potomkowie Ezawa zostają pokonani w wielkiej bitwie w Dolinie Soli. Biblia zachowała w zasadzie trzy różne opisy tego samego wydarzenia:
2 Sam 8, 13 Imię Dawida stało się sławne. Powracając zaś pobił osiemnaście tysięcy Edomitów w Dolinie Soli. 14 I w Edomie pozostawił załogi. Wszyscy więc Edomici stali się niewolnikami Dawida: Pan udzielał Dawidowi pomocy we wszystkim, co ten zamierzył.
1 Krn 18, 12 Abiszaj, syn Serui, pobił osiemnaście tysięcy Edomitów w Dolinie Soli. 13 Umieścił on załogi w Edomie, a wszyscy Edomici stali się niewolnikami Dawida.
Ps 60, 2 Gdy walczył z Aram-Naharaim i z Aram-Sobą i gdy powracający Joab zwyciężył Edomitów w Dolinie Soli – dwanaście tysięcy…
Różnią się tu zwycięscy wodzowie i liczba ofiar, co jest raczej normalne i spodziewane (dość wspomnieć sprzeczne informacje o tym, kto zabił Goliata). Natomiast ta tradycja dość dobrze wskazuje na to, że w pewnym momencie formowania się państwa Dawidowego Edom został podbity i podporządkowany. Nie tylko to: Dawid, zamiast tradycyjnie pozostawić u władzy dawne elity, obsadził Edom własnymi załogami i wyznaczył swoich zarządców (to oznacza formuła „stali się niewolnikami”). Było to więc działanie wówczas niezwyczajne i tyrańskie. Rządy te były bardzo okrutne, jak widzimy w:
1 Król 11, 16 Joab bowiem sześć miesięcy przebywał tam z całym Izraelem, aż do wytępienia wszystkich mężczyzn w Edomie.
Możliwe, że właśnie wtedy zaszła przemiana, o której mówimy. Jahwe, bóg czczony nadal przez pewne szczepy w rejonie Araby, Edomitów czy Midianitów, patron działającego nadal sanktuarium w Temanie, został patronem małego, krwawego imperium Dawida. Ten król zwrócił się przeciwko Edomowi i podporządkował go sobie po walnej bitwie w Dolinie Soli. Tym samym Jahwe stał się bogiem oprawcy, patronem ambitnego tyrana.
Zważywszy na nieco popularyzatorski wydźwięk tego bloga, pozwolę sobie na pewne ahistoryczne porównanie. Opisywana sytuacja wygląda trochę tak, jak relacja Polaków-katolików do Polaków-innowierców podczas zaborów: polskich protestantów pod zaborem pruskim i polskich prawosławnych pod zaborem rosyjskim. Niby to są nadal „nasi”, owszem, to nadal Polacy… ale wyznając wiarę zaborców automatycznie stają się co nieco „podejrzani”. Powstaje naturalna skłonność, aby nie podzielać religii kogoś, kto cię okupuje, zwłaszcza gdy ideologia jego władzy opiera się na tej religii. Tak przynajmniej ja to widzę – podobny mechanizm mógł działać i w podbitym Edomie. O podobnym przeniesieniu uwagi religijnej pisze Kelley w cytowanym wyżej artykule.
Edom w końcu odzyskał niezależność, choć w niejasnych okolicznościach. Mówi o tym Biblia następująco:
1 Król 11,14 Wzbudził więc Pan Salomonowi przeciwnika w osobie Hadada, Edomity, z potomstwa królewskiego, w Edomie. (…) 17 Wówczas ów Hadad uciekł razem z ludźmi edomskimi spośród sług swego ojca, aby dostać się do Egiptu. Hadad był wtedy małym chłopcem. 18 Wydostawszy się z [kraju] Midian, przybyli do Paran i zabrawszy ze sobą ludzi z Paran, przybyli do Egiptu, do faraona, króla egipskiego, który dał mu mieszkanie oraz wyznaczył mu wyżywienie, a także dał mu ziemię. (…) 21 Gdy Hadad dowiedział się w Egipcie, że Dawid spoczął przy swoich przodkach i że zmarł wódz wojska, Joab, wtedy Hadad rzekł faraonowi: «Poślij mnie, abym udał się do mego kraju». 22 Na to faraon odrzekł mu: «Czy ci czego brakuje przy mnie i dlatego pragniesz iść do twego kraju?» A on rzekł: «Nie, ale zechciej mnie wysłać!» [LXX dodaje też: „Udał się zatem Hadad do swego kraju.”]
Ponieważ opis ten ma miejsce tuż przed śmiercią Salomona, tuż po przypisaniu temu królowi rozlicznych kontaktów ze światem arabskim oraz inwestycji w Zatoce Akaba, można przypuszczać, że Edom zdobył niepodległość dopiero po śmierci Salomona.
Późniejsze relacje królestwa Judy z Edomem nadal są napięte. Król Jozafat prawdopodobnie znów podbił Edom (1 Król 22, 48). Stan ten trwał aż do panowania Jorama (848-841), kiedy to
2 Król 8, 20 Za jego czasów Edom wyrwał się spod władzy Judy i wybrał sobie króla. 21 Wtedy Joram ze wszystkimi rydwanami przeszedł do Seir. Kiedy powstał w nocy, uderzyli na niego Edomici, którzy okrążyli jego oraz dowódców rydwanów. Lud zaś uciekł do swoich namiotów. 22 Edom zatem wyrwał się spod władzy Judy aż do dnia dzisiejszego.
Sto lat później zaś widzimy edomickiego króla Qaus-meleka, układającego się z asyryjskim Tiglat-pilesarem III, ozdobionego teoforycznym imieniem patrona Edomu.
W relacji Edomu i Izraela widzimy więc historię ciągnącej się przez wieki zależności i przemocy. I to takiej, w której to Żydzi byli górą i uciskali Edomitów. Nic zatem dziwnego, że patron Jerozolimy z czasem został wykluczony i zapomniany. Qaus, niezależnie czy był równie starożytnym bogiem co Jahwe, czy też nieco młodszym, np. zapożyczonym od arabskiego boga Quzah, pozostał wyłącznym opiekunem Edomu i jako taki wytrwał aż do końca.
Dziedzictwo Edomu.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że te dzieje są, w jakiejś formie, opowiedziane na kartach samej Biblii. To zapewne złudzenie, niemniej wrażenie jest bardzo mocne. Mamy więc Edom w postaci Ezawa, półkoczownicze ludy Seiru, Szasu, którym działem i dziedzictwem jest Jahwe. Rzecz jasna, w tej grupie mogą znajdować się również Kenici, Midianici, dziś trudno dokładnie to określić. Nie wiemy jeszcze, czy Jahwe to bóg, czy lud, czy coś innego.
I widzimy, że jest też bóg, który mieszka w Seirze, który króluje na górze Paran, którego siedzibą jest Teman. To ojczyzna Ezawa. To jego święte miejsca, jego uświęcone góry. Jego ziemie należą do Jahwe. Kiedy on przybywa, pada życiodajny deszcz.
Aż w pewnym momencie pojawia się Izrael – i zabiera Jahwe dla siebie. Pojawia się król, krwawy tyran, który z imieniem Jahwe na ustach podbija Edom. Morduje, obraca w niewolników. Jego patron zasiada już na górze Syjon, w Judzie na północy. Ezaw zostaje z niczym. Jego własny bóg opuścił go i pobłogosławił jego oprawcę. Mówi tamtemu:
Rdz 27, 29 Bądź panem twoich braci i niech ci pokłon oddają synowie twej matki!
I nic Ezawowi nie zostaje, nic poza mieczem i nadzieją:
Rdz 27, 40
Z miecza żyć będziesz i będziesz sługą twego brata!
A gdy pragnienie wolności owładnie tobą,
zrzucisz jego jarzmo z twej szyi…
Miecz… albo łuk, główna broń myśliwych. Bo Ezaw był myśliwym:
Rdz 25, 27
A gdy chłopcy urośli, Ezaw stał się zręcznym myśliwym, żyjącym w polu.
Rdz 27, 3
Weź więc teraz przybory myśliwskie, twój kołczan i łuk, idź na łowy…
Toteż mu pozostał łuk. „Łuk” to po edomicku właśnie Qaus, tak jak arabski Quzah to „łucznik”. On mu pozostał po tym, jak „młodszy brat” odebrał mu jego błogosławieństwo, jego boga z Seiru, jego Jahwe z Temanu, i wziął tylko dla siebie.
Przypisy[+]
↑1 | zob. M. Leunberger, YHWH’s Provenance from the South, w: The Origins of Yahwism, red. J. van Oorschot, Berlin 2017, s. 157 i nast. |
---|---|
↑2 | Leunberger, YHWH’s Provenance…, op.cit., s. 162. |
↑3 | zob. J. Smoak i W. Schneidewind, Religion at Kuntillet ‘Ajrud, w: Archaeology and Ancient Israelite Religion, 2019 |
↑4 | zob. B. Porter, Ishtar of Nineveh and her collaborator, Ishtar of Arbela, in the reign of Assurbanipal, IRAQ 66, 2004, p. 41-44 |
↑5 | zob. E.A. Knauf, Deborah’s Language. Judges Ch. 5 in its Hebrew and Semitic Context, w: Studia Semitica et Semitohamitica red. B. Burtea, Munster 2005, 167-182 |
↑6 | zob. J. Kelley, Towards a New Synthesis of the God of Edom and Yahweh, w: Antiguo Oriente, 7, 2009, s. 255-280 |
↑7 | E. Lipiński, Studia z dziejów i kultury starożytnego Bliskiego Wschodu, 2013, s. 392 |