Porównanie Ewangelii, cz. 5 – rodzice.

4 maja 2023
Picture of Dawid
Dawid
Skończyłem historię na Wydziale Historycznym UW ze specjalizacją historii Kościoła. Interesuję się światem późnego antyku, gnostycyzmem, neoplatonizmem i magią antyczną, jak również religiami Indii i mitologiami świata, od europejskich po polinezyjskie. Jestem też fanem twórczości H.P. Lovecrafta, komiksów DC i Warhammera 40k.

Spis treści

Kontynuując cykl „Porównań” przechodzimy do kolejnych osób, które spotykamy na kartach czterech ewangelii. W tym artykule będą to rodzice Jezusa. Jak poprzednio, staram się dokonywać tych porównań wyłącznie na poziomie tekstu, jak każdą inną literaturę – tak, aby artykuł był przystępny dla laików.

„Święta Rodzina”.

Mimo że dwie z czterech kanonicznych ewangelii (Mateusz i Łukasz) dość jasno stawiają sprawę cudownego poczęcia Jezusa, generalnie we wszystkich narracjach Jezus jest uznawany przez otoczenie za „normalne dziecko” Józefa i Marii. Interesujące są warianty tych wypowiedzi. Prześledźmy je, na razie ignorując temat braci Jezusa, o których będzie mówił kolejny odcinek tego cyklu.

Mt 13, 54b «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? 55 Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam… »

Mk 6, 3 Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?

Łk 2, 33 A Jego ojciec i matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.
Łk 2, 48 «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie».
Łk 3, 23 Był, jak mniemano, synem Józefa…
Łk 4, 22 A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: «Czy nie jest to syn Józefa?»

J 1, 45 Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu».
J 6, 41 Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu (…) 42 I mówili: «Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy?»

Porównując te wypowiedzi spostrzegamy następujące tendencję:
Mateusz i Marek odsuwają postać Józefa w cień i w podanych epizodach przemilczają jego imię, aczkolwiek tekst Mateusza uznaje, że Jezusa uważano za normalnego syna swego ojca.

Ewangelia Łukasza jest tu najbardziej „prorodzinna” i owo uznawane przez otoczenie ojcostwo Józefa podkreśla aż czterokrotnie. Tą samą Łukaszową linią – nie pierwszy już raz zresztą, i nie ostatni – idzie też tekst Jana, który Józefowe ojcostwo podnosi dwa razy i nie ma z nim żadnego problemu.

Wynika z tego, że przedwczesne poczęcie Jezusa, które w Mt 1 dostrzegł Józef i wskutek którego jako „człowiek sprawiedliwy” chciał oddalić narzeczoną, generalnie przechodzi w historii ewangelicznej niemal bez echa.

Niemal – bo z dwoma ewentualnymi wyjątkami. Piszę: ewentualnymi, bo nie wynikają one wprost z tekstu; trzeba je chcieć wyinterpretować.

Pierwszym jest Markowe przemilczanie Józefa (o czym więcej wspomnę niżej), które zmusza autora do nazwania Jezusa „synem Marii”. To zaś niektórych interpretatorów prowadzi do uznania, że nienazwanie Jezusa od imienia ojca oznacza nieuznawanie tego ojcostwa. Tekst Marka 6 miałby być dowodem, że Jezus był bękartem, którego jedynie matka jest „pewna”, a ojciec już nie.
Osobiście nie jestem przekonany do tej narracji.
W przytoczonych fragmentach mamy wymienne określenie „syn cieśli”„cieśla” – nie jest jasne, która forma jest pierwotna. Możliwe, że autor Marka zwyczajnie skrócił tutaj tekst, którego rozwinięcie znamy z Mateusza: zrobił „rzemieślnika” z „syna rzemieślnika” i tym samym figura Józefa zwyczajnie przepadła, z przyczyn niezwiązanych z kwestią ewentualnego bękarctwa.

Drugim z miejsc, które może iść w podobnym kierunku – sugerującym, że Józefowe ojcostwo było kwestionowane – jest interpretacja wersetu J 8,41. W gorączce dyskusji z faryzeuszami padają tam z ich strony następujące słowa:

Rzekli do Niego: „Myśmy się nie urodzili z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga”.

Rozmowa w J 8 dotyczy kwestii „bycia zrodzonymi przez Abrahama”, gdzie Jezus zarzucał oponentom, że nie przynależą do tej kategorii, bo nie pełnią uczynków Abrahama (w. 39). W tym sensie można powiedzieć, że „Jezus zaczął” i jako pierwszy zasugerował, że nie są synami swojego ojca – ergo, są bękartami, czyli „urodzonymi z nierządu”. Wszystko to miało zaś znaczenie figuratywne i było po prostu określeniem ich jako grzeszników i odstępców od wiary. Ich odpowiedź więc na poziomie tekstu dotyczy więc jedynie tego zarzutu i na tym można byłoby się zatrzymać.

Jednocześnie od dawna snuje się przypuszczenia, że odpowiedź faryzeuszy jest ironią: „My nie urodziliśmy się z nierządu – a ty tak!”. Sam tekst teoretycznie pozwala na takie zrozumienie, aczkolwiek trzeba intencjonalnie chcieć go tak rozumieć. Miałoby to być świadectwem czy początkiem znanego postulatu, że Jezus był bękartem, synem żołnierza nazywanego „Stada” czy „Pandira”. Można o tym więcej przeczytać w: Panthera – ojciec Jezusa, autorstwa Pawła Janiszewskiego. Werset u Jana to drugie takie miejsce, w którym otoczenie Jezusa (być może) daje jakiś sygnał o wątpliwościach dotyczących jego ojca.

Również co do tego pozostaję sceptyczny. Patrząc z jeszcze innej strony – zarzucenie, że Jezus „pochodził z nierządu” wcale nie musi oznaczać ingerencji innego mężczyzny. Równie dobrze winnym tego „nierządu” mógłby być… sam Józef, jedynie za to, że obcował ze swoją narzeczoną przedwcześnie. Użyte tu bowiem słowo πορνεία, jak w innych miejscach NT, może oznaczać dowolną „bezprawną praktykę seksualną”: pojęcie-worek, do którego można wrzucić cokolwiek tylko się komuś nie podoba w seksie. W tym – seks przedmałżeński dwojga narzeczonych. Chociaż więc plotki o jakimś „Stadzie” czy „Pandirze” w końcu powstały, sam tekst Jana – nawet przyjmując, że faktycznie jest to ironia, bo wcale nie trzeba tego robić – ich nie potrzebuje.

Co zatem wiedzą ewangeliści o ludzkich rodzicach Jezusa?

Maria.

Pojawia się w każdej ewangelii. Ale nie w każdej jest nazwana. Z imienia znają ją wszyscy synoptycy – jednak już Jan – nie!

Czemu? Nie wiadomo. Jan nie ma problemów z nazywaniem innych Marii, czy to Magdaleny, czy żony Kleofasa. O tej jednej jednak konsekwentnie mówi: „Matka Jego” (J 19,25) czy „Matka Jezusa” (m.in. J 2,1), ale nigdy nie wymienia jej imienia. Powinno nas to zainteresować również dlatego, że ten fakt upodabnia ją do postaci „umiłowanego ucznia”, którym w zamyśle autora zapewne jest właśnie apostoł Jan – lecz którego imię również pozostaje zakryte. Nie jest też tak, że ewangelista ich imion nie znał (znał zapewne wszystkie poprzednie ewangelie), podobnie jak jego czytelnicy – jeśli zrobił coś takiego, zrobił to celowo.

Maria nie jest u Jana postacią mało znaczącą – przeciwnie, jej obecność jest ważna, skoro stanowi narracyjną ramę, która zarówno inicjuje, jak i zamyka ziemską działalność Jezusa. Mam tu na myśli oba epizody, w których się pojawia, czyli wesele w Kanie Galilejskiej (początek publicznej działalności) oraz scenę pod krzyżem (jej kres).

J 2,1 1 Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam matka Jezusa. 2 Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. 3 A kiedy zabrakło wina, matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». 4 Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub twoja sprawa, niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» 5 Wtedy matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».

J 19, 25 A obok krzyża Jezusowego stały: matka Jego i siostra matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. 26 Kiedy więc Jezus ujrzał matkę i stojącego obok niej ucznia, którego miłował, rzekł do matki: «Niewiasto, oto syn twój». 27 Następnie rzekł do ucznia: «Oto matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Jest tu obecna zatem Janowa mariologia, która z pewnością miała znaczenie dla gminy, dla której powstawał tekst. W końcu to również ona, matka Pana, zostaje przekazana „umiłowanemu uczniowi” jako znak szczególnego wybrania, który podnosi autorytet i owego ucznia, i autora Ewangelii, który się na niego powołuje. W jakimś sensie można Marię tutaj rozumieć jako rodzaj „figury Ducha Świętego”, który pobudza Jezusa do czynu, a który po wykonanej misji zostaje przekazany dalej – uczniowi, a zatem również gminie odbiorców tej ewangelii.

Możliwe, że tę znaczącą rolę Marii autor ewangelii Jana zaczerpnął z tekstu Łukasza. Dokładniej – z pierwszych rozdziałów, w których Maria sprawuje bardzo aktywną rolę:

  1. Niczym prorokowi Danielowi objawia się jej anioł Gabriel i rozmawia ona z nim, domagając się znaku i go otrzymując;
  2. Uznaje swoją rolę w planie zbawienia słynnym „fiat”, „niech mi się stanie”;
  3. Wyrusza, aby pomóc krewne Elżbiecie i w jakimś sensie zanosi jej świętego ducha, który wypełnia wówczas nienarodzonego Jana Chrzciciela.
  4. Wygłasza hymn Magnificat (mimo że w niektórych rękopisach wygłasza go Elżbieta – to osobny temat).
  5. Również ona szuka zagubionego Jezusa w świątyni i wdaje się z nim w rozmowę, przy milczącym Józefie.
  6. Tekst wspomina też wielokrotnie o jej aktywności intelektualnej, m.in. Łk 1, 29 …rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie, albo Łk 2,51 …chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Może się to nie wydawać znaczące, ale mało kiedy tekst biblijny mówi nam o jakichkolwiek wewnętrznych rozterkach swoich bohaterów – tu zaś owszem.

Taka aktywna Łukaszowa Maria jest zatem prorokinią napełnioną Bożym duchem, równie dobrą, a może nawet lepszą niż szacowny przecież i sprawiedliwy kapłan Zachariasz. Jako krewna Elżbiety, która jako żona kapłana z natury rzeczy musiałaby pochodzić z pokolenia Lewiego, Maria w tej opowieście również jest zatem kreowana na lewitkę – odpowiada zatem za kapłański aspekt postaci swojego Syna. Jest to o tyle zauważalne, że prolog dzieciństwa u Łukasza w zasadzie kręci się wokół jerozolimskiej świątyni: odbywają się w niej aż trzy ważne epizody (objawienie Zachariasza, ofiarowanie z Symeonem i Anną, znalezienie 12-letniego Jezusa). Mateusz nie wyraża podobnych zainteresowań: przeciwnie, u Mateusza centralnym tematem jest raczej rola królewska (słowa anioła o tronie Dawida czy konfrontacja z królem Herodem o kwestię władzy).

Motyw takiej Marii-prorokini spotkamy jednak wyłącznie w „prologu dzieciństwa”. W dalszej części Łukasza, podobnie jak u Mateusza i Marka, już takiej aktywnej Marii brak. U Marka nie ma w ogóle jakiejkolwiek historii o narodzinach Jezusa, toteż imię Marii pojawia się wyłącznie w ww. formule z Mk 6,3 określającej Jezusa jako jej syna, nic więcej – ona sama zaś nie robi praktycznie nic.

Podobnie w opowieści o narodzinach u Mateusza – Maria jest tam już postacią niemą i bezwolną. Sama nic nie robi, natomiast to jej jest coś robione: czy to zapładniający ją Bóg, czy deliberujący nad rozwodem Józef, czy prześladujący jej dziecko Herod. Wpisuje się zatem w patriarchalny system jako cicha pokorna dziewczyna, która nawet nie piśnie, bo przecież nie ma do tego prawa. Nawet wtedy, gdy się pojawia w trzonie narracji, w scenie powtarzanej przez wszystkich synoptyków, gdy Jezus już naucza – robi to nie sama, ale razem z Jego braćmi. Tam teżchce swojemu synowi wręcz przeszkadzać. Będziemy o tym mówić w kolejnym artykule cyklu.

Porównując ze sobą Ewangelie pod tym względem, spostrzegamy zatem:

Mateusz i Marek: Maria jest bezwolna i niema. Realizuje patriarchalny ideał kobiety. Nie ma większego znaczenia prócz samego faktu urodzenia Jezusa. Wymieniona z imienia.

Łukasz: Maria jest aktywna, ma swoje zdanie, jest nośnikiem ducha świętego (epizody z aniołem i nienarodzonym Janem). Wymieniona z imienia.

Jan: Maria jest aktywna, swoją obecnością zakreśla ramy ziemskiej działalności Jezusa (odpowiednio: wesele w Kanie i krzyż). Wspomaga autorytet umiłowanego ucznia. Jej imię jest ukryte, tak jak imię ucznia.

Józef.

Tekstem, w którym ten biblijny bohater robi najwięcej, jest opowieść o narodzinach u Mateusza. Tamtejszy Józef ma następujące cechy:

  1. Jest człowiekiem sprawiedliwym i prorokiem.
  2. Prawdopodobnie on i Maria żyją w Betlejem, bo nie ma mowy o żadnej wędrówce do tego miejsca.
  3. Miewa sny, w których objawia mu się anioł. W tej kreacji jest antytypem starotestamentowego Józefa, który również miewał prorocze sny. Z tego też powodu w Mt 1,16 jest mu przypisywane bycie „synem Jakuba” – na podobieństwo patriarchy Józefa, syna Jakuba-Izraela. Podkreśla to również powiązanie z Egiptem: „ten Józef” zaprowadzi Jezusa do Egiptu, tak jak zrobił to „tamten Józef” ze swoją rodziną, która zmieniła się w naród.
  4. Rozważa ciche rozstanie, gdy narzeczona okazuje się być w ciąży. Tekst sugeruje, że robi, aby chronić przed hańbą, choć nie jest jasne, czy samą Marię, czy siebie. Jego plan nie jest do końca zrozumiały nawet dla najlepszych interpretatorów tekstu i można spotkać wiele teorii na ten temat. Niemniej „potajemność” tego rozstania (gr. λάθρᾳ) oznacza, że tak czy inaczej starał się to zrobić delikatnie. Pouczony przez anioła przyjmuje narzeczoną i nadaje imię jej synowi.
  5. Chroni rodzinę przed masakrą Heroda udając się do Egiptu.
    Tak zwana „rzeź niewiniątek” jest tu literacką paralelą do dzieciobójstwa faraona w Wj 1 (i inicjuje to Mateuszową paralelę Jezus-Mojżesz). Na skutek literackiej inwersji tym razem to Egipt jest miejscem ocalenia. Po kilku latach, znów po konsultacji z aniołem, Józef z rodziną osiedla się w Nazarecie.

Gdybyśmy starali się zrobić odpowiednią paralelę z opowieścią o dzieciństwie z Łukasza, spotkamy tam Józefa, który robi… dużo mniej.

  1. Zaręcza się z Marią (Łk 1, 27). Oboje żyją w Nazarecie (tj. narracja Łukasza zaczyna się geograficznie tam, gdzie kończyła się narracja Mateusza).
  2. Z powodu spisu ludności udaje się do Betlejem (Łk 2,4).

Wszystko inne Józef w narracji Łukasza robi wraz z Marią: m.in. jest obecny przy żłobie, w którym leży Jezus (2,16), składa ofiary (2,22-24); dziwi się słowom Symeona (2,33) będąc tam nazwany wprost „ojcem” Jezusa, jak wielokrotnie w innych miejscach; odbywa pielgrzymki (2, 41 i nast.). Jednak główną rolę gra tam jego żona, on zaś robi trochę za tło.

Zwróćmy też uwagę, że w całej narracji biblijnej Józef w ogóle się nie odzywa. Nawet w prologu Mateusza jedynie wysłuchuje słów anioła, ale nie odpowiada na nie. Przeciwnie robiła za to Maria w prologu Łukasza, która wchodzi w dialog z aniołem czy śpiewa hymny, ma więc swój głos w tekście biblijnym. Józef natomiast jedynie posłusznie wykonuje to, co mu jest nakazane.

Po tych wydarzeniach natomiast Józef definitywnie znika z historii ewangelicznej. Tradycja starała się wyjaśnić tę pustkę stwierdzeniem, że najwyraźniej umarł gdzieś pomiędzy dwunastymi a trzydziestymi urodzinami swojego (przyszywanego) syna. Przywoływany jest tylko we wspomnieniach, jako „ojciec Jezusa”, w cytatach przytoczonych na początku tego artykułu.

Wspomniałem tam już o przemilczaniu jego postaci przez Ewangelię Marka i trzon Ewangelii Mateusza (czyli część bez prologu). O ile Łukasz i Jan nie mają problemu, aby przywoływać wspomnienie Józefa, tamte teksty z jakiegoś powodu ten problem mają i nie wymieniają jego imienia ani razu. Mt 13 wspomina go jedynie jako „cieślę” (w określeniu Jezusa jako „syna cieśli”). Trzeba też przyznać, że jest to rozumienie zwyczajowe i idące za głównym znaczeniem terminu: podane tam słowo τέκτων mogło w zasadzie oznaczać każdego rzemieślnika, a nawet artystę, w tym nawet poetę czy lekarza – jednak rzeczywiście „cieśla”, czy też „robotnik w drewnie” stanowi jego główne słownikowe znaczenie, podczas gdy pozostałe są poboczne.

Możemy zresztą się zastanowić, czy nie jest to celowa gra znaczeń ze strony ewangelisty. Polegałaby na tym, że przy odczytaniu dosłownym rzeczywiście Jezus byłby po prostu synem rzemieślnika – żadna wielka tajemnica. Tyle że na głębszym poziomie znaczeniowym – skoro czytelnik ewangelii wie przecież, że ojcostwo Józefa jest „lipne” i że Jezus został spłodzony za sprawą „mocy Najwyższego” – owo „syn rzemieślnika” zyskuje znaczenie: „syn twórcy [świata]”, czyli rozumiany w ten czy inny sposób „syn Boży”. Może odbiorcy ewangelii umieli to wychwycić (albo byli o tym pouczani podczas katechez) i może to jest tajemnicą, która stoi za „ukryciem” imienia Józefa w Mt 13?

Następnie zaś Marek – ten nasz aktualny, późny, przeredagowany Marek, który pracował na tekstach i Mateusza, i Łukasza – zwyczajnie tego nie wychwycił i… skrócił formułę „syn rzemieślnika” (w domyśle: „syn Rzemieślnika”) do po prostu „rzemieślnika”. Tym samym tektonem stał się sam Jezus, a kwestia ojcostwa gdzieś przepadła, i Józef „ukrył się” i zupełnie usunął w cień.

[Ortodoksyjny Czytelnik może tutaj oczywiście podchwycić kwestię, czy to nie jest ślad tego, że w naszym tekście Marka to sam Jezus były wobec tego [s]twórcą, więc może jest to dowód na jakąś Jezusową preegzystencję w tej ewangelii… Pozwolę sobie w tym miejscu postawić tamę tym spekulacjom i przełożyć na inny czas.]

W następnym artykule tego cyklu spojrzymy na pozostałą rodzinę Jezusa: jego braci i siostry.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Spis treści
Najczęściej czytane
1
0
Podziel się swoimi przemyśleniamix