W poprzednim artykule poświęconym Księdze Czuwających skupiłem się na kilku wybranych, istotnych tematach tej księgi: babilońskim pochodzeniu zarówno motywu upadłych aniołów, jak i pierwowzoru siódmego biblijnego patriarchy. Opowiedziałem o tym, jak Czuwający przynieśli ludzkości zakazaną wiedzę: metalurgię, kosmetyki i magię, i o tym, jak żydowski autor postrzegał te dzieła jako coś złego, nie zaś dobrego. Wiedza, którą ludzkości dali babilońscy apkallu, była dobra; niebiańska wiedza u Henocha jest niszczycielska i doprowadziła do kosmicznej tragedii.
W tym artykule zobaczymy w szczegółach, jakie konsekwencje miało dla ludzkości zstąpienie aniołów, jaka kara miała ich za to spotkać. Zobaczymy też związek między mitem henochiańskim a izraelskim rytuałem Dnia Pojednania. Tekst ten jest bardzo bogaty i z pewnością nie damy rady wyczerpać go w jednym artykule – może w następnym? Tak czy inaczej przejdziemy przez część Księgi fragment po fragmencie.
Wszystkie cytaty z Księgi Henocha za: Apokryfy Starego Testamentu, red. ks. R. Rubinkiewicz, Warszawa 1999.
Zstąpienie aniołów.
Zaczniemy więc od początku, 1 Hen 6,1 i nast.:
Kiedy ludzie rozmnożyli się, urodziły im się w owych dniach ładne i piękne córki. Ujrzeli je synowie nieba, aniołowie, i zapragnęli ich. Jeden drugiemu powiedział: „Chodźmy, wybierzmy sobie żony z córek ludzkich i spłodźmy sobie dzieci”.
Jest to oczywiście twórcze rozwinięcie biblijnych wersetów Rdz 6, 1-2:
A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały.
Jest to początek całego nieszczęścia. Możemy je nazwać niebiańskim mezaliansem. W kolejnych rozdziałach Bóg wyjaśni dokładnie, na czym polegał ten występek synów bożych. Było to pomieszanie porządków: śmiertelnego i nieśmiertelnego. W poprzednim artykule pisałem o tym, że owoce tych związków – giganci, którzy potem stali się demonami – były hybrydami ludzkich pożądań i anielskich natur. To była jedna z przyczyn potopu.
Jest to też jeden z głównych tematów 1 Henocha – krytyka kapłaństwa. Nie wszyscy współcześni czytelnicy to dostrzegą, ale pierwotni odbiorcy musieli to rozumieć od razu. Kapłaństwo jerozolimskie, służba świątynna, była w owych czasach łatwo i chętnie utożsamiana z nieustanną służbą aniołów w niebie. Robi to choćby Księga Jubileuszów, gdzie aniołowie powstają już ze znakiem obrzezania (15,27), a ich kalendarz kultowy pokrywa się z kalendarzem świątynnym (rozdz. 2 i 6), przez co kult izraelski staje się duplikatem kultu niebiańskiego. Również teksty qumrańskie chętnie podkreślają bliskość i współ-służbę wiernych i aniołów Bożych 1zob. np. D. Dimant, Men as Angels: The Self-Image of Qumran Community, w: Religion and Politics in the Ancient Near East ed. A.Berlin, 1996 . Wprawdzie Qumran również krytykowało kapłaństwo jerozolimskie, ale członkowie sekty samych siebie uważali za tych prawdziwych wyznawców, sprawujących właściwy kult Jahwe. Była to w owym czasie bardzo, powiedzmy, „modne” imitatio angelorum. Zerwały z tym dopiero późniejsze formy religijne: chrześcijaństwo i judaizm rabiniczny 2zob. Ch. Hayes, „The Torah was not Given to Ministering Angels”: Rabbinic Aspirationalism, w: Talmudic Transgressions, Supplements to the Journal … Czytaj dalej.
Bardzo dobry i ważny artykuł w tej sprawie popełnił D. Suter: Fallen Angel, Fallen Priest: The Problem of Family Purity in 1 Enoch 6-16. W telegraficznym skrócie: upadli aniołowie to kapłani, którzy nie przestrzegali zasad małżeńskich (takich, jakich oczekiwałby autor) i w ogóle nie praktykowali właściwie religii Izraela. Znamy dobrze podobną historię z ksiąg Ezdrasza i Nehemiasza: obaj mężowie-reformatorzy zastają kapłanów jerozolimskich (i innych Żydów zresztą też) w małżeństwach mieszanych. Jest to oczywiście grzech ze strony ludu i kapłanów: winni muszą oddalić swoje żony i dzieci, aby „oczyścić” społeczność świętą.
Podobne zarzuty w stronę kapłanów padają w Qumran w Dokumencie Damasceńskim 3zob. W. Tyloch, Rękopisy z Qumran nad Morzem Martwym, Warszawa 2001 . Już od drugiej strony rozpoczyna się długa, chronologiczna lista zarzutów wobec tych, którzy zgrzeszyli przeciwko Bogu. I tak w II, 17 i nast.:
…gdyż wielu przez nie [wszeteczne oczy] zbłądziło od dawna aż do tych czasów i przez nie potykali się wielcy mocarze. Gdy postępowali w zatwardziałości swojego serca, przez nie zbłądzili strażnicy niebios i zostali pojmani, dlatego, że nie strzegli Przykazań Boga…
Grzech aniołów jest tu pierwszym, archetypowym grzechem par excellence, który kolejno powtarzają śmiertelni ludzie. Potem zaś, nieco niżej w tym samym ciągu kolejnych grzechów pokoleń, docieramy do zarzutów przeciw kapłanom właśnie (V, 7 i nast.):
Oni również zbezcześcili świątynię, gdy nie rozłączali się według Prawa, ale sypiali z (niewiastą) oglądającą krew swojego upływu. Żenili się każdy z córką brata swego i córką siostry swojej, chociaż Mojżesz powiedział „nie zbliżysz się do siostry matki twojej, to jest bowiem ciało matki twojej”…
Potem następuje długa perora przeciwko kapłanom, zakończona porównaniem ich do Jannesa i Jambresa, kapłanów egipskich, przeciwników Mojżesza.
Stosunek do kultu świątynnego u autora Księgi Czuwających, u redaktora całej Księgi Henocha oraz u esseńskiego autora DD były bardzo podobne. Z dalszych części Księgi Henocha (zwłaszcza Apokalipsy Tygodni czy Apokalipsy Zwierząt) dowiadujemy się explicite, co autor sądził o kapłaństwie Drugiej Świątyni. Słowem: nie sądził niczego dobrego.
Innymi słowy: aniołowie postąpili niczym odstępczy kapłani i zanieczyścili się kontaktem z kobietami, zakazanymi dla nich z zasady. I tak jak nieprawe związki między Żydami wydawały na świat mamzerim, bękartów, tak związki aniołów i ludzi owocowały monstrualnymi dziećmi.
Wielka przysięga.
Szemihaza, który był ich dowódcą, powiedział do nich: „Obawiam się, że może nie zechcecie tego zrobić i że tylko ja sam poniosę karę za ten wielki grzech”. “Wszyscy odpowiadając mu rzekli: „Przysięgnijmy wszyscy i zwiążmy się przekleństwami, że nie zmienimy tego planu, ale doprowadzimy zamiar do skutku”. Następnie wszyscy razem przysięgli i związali się wzajemnie przekleństwami. Było ich wszystkich dwustu. Zstąpili na Ardis, szczyt góry Hermon. Nazwali ją górą Hermon, albowiem na niej przysięgali i związali się wzajemnie przekleństwami.
Szemihaza, o imieniu zapisywanym też jako Semjaza czy Szemhazaj, jest tu przywódcą Czuwających i pierwszym w ich grzechu. Po nim następuje lista anielskich przywódców: pierwsza taka długa lista anielskich imion w mitologii żydowskiej.
Zapamiętajmy miejsce, gdzie się to dzieje: to góra Hermon w północnym Kanaanie, na wschód od Libanu, na północ od wzgórz Golan, daleko nawet od Jeziora Galilejskiego. Ta północna lokalizacja będzie dla nas później istotna. Nazwa tej góry pochodzi od semickiego słowa hrm, tego samego co hebrajskie herem czy arabskie haram: „poświęcony”, „wyłączony”, „objęty tabu”. Tutaj autor odnosi ją do świętej przysięgi i umieszcza na mapie opisywanych wydarzeń. Będziemy mogli się przekonać, że cała akcja Henocha (dopóki toczy się na ziemi) będzie miała miejsce właśnie tam, na galilejskich peryferiach Izraela.
Dla fanów Tolkiena scena ta może przywołać na myśl przysięgę synów Fëanora: straszliwą, wiążącą ich na wieki obietnicę, która okazała się tragiczna w skutkach, a której nie można było złamać. Ponury los tych wielkich elfów spotka, w pewnym przybliżeniu, również Czuwających.
Wiedźmy i uwodzicielki.
Wzięli sobie żony, każdy po jednej. Zaczęli do nich chodzić i przestawać z nimi. Nauczyli je czarów i zaklęć i pokazali im, jak wycinać korzenie i drzewa.
W etiopskiej redakcji tej Księgi kobiety, którymi zainteresowali się Czuwający, nigdy nie działają z własnej woli. Są całkowicie pasywne wobec aniołów, którzy je dostrzegają, biorą za żony, uczą i płodzą z nimi dzieci. Tytuł tego podrozdziału jest trochę prowokacyjny: nie ma śladu idei, że te kobiety chciały wchodzić w te związki albo poznawać magiczne sekrety. Tak jak ludzkość, również te kobiety są ofiarami. Nie są one winne zstąpienia aniołów; chyba tylko tym, że ośmieliły się być piękne.
Nieco inaczej przestawia tę sprawę grecki fragment 1 Henocha zachowany przez Synkellosa, który mówi następująco:
…I synowie ludzcy uczynili dla siebie i dla swoich córek, i przekroczyli (prawo) i zwiedli świętych (aniołów)…
W tym greckim wariancie tekstu, co do którego Nickelsburg przekonuje, że „ten tekst jest starożytny i nie jest to przypadkowy wariant” 4cytaty i Nickelsburga, i Sykellosa za: R. Less, „They Revealed Secrets to Their Wives”: The Transmission of Magical Knowledge in 1 Enoch, ludzka strona tych związków nie jest już taka niewinna. Ludzkie kobiety, po poznaniu sekretów biżuterii, makijażu i drogich kamieni, zaczęły same upiększać się i przyciągać do siebie kolejnych aniołów. Pełniły więc funkcję groźnej uwodzicielki, jakże dobrze znanej w światowej literaturze – jednocześnie wiedźmy i femme fatale. Kobieta samodzielnie poznająca niebiańskie sekrety to, rzecz jasna, horror dla patriarchalnej struktury społecznej. Jest to przyczyna, dla której Paweł napisze w swoim liście 1 Kor 11,10: …to dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów. Białogłowy muszą zasłaniać swój główny atut erotyczny – czyli włosy – aby żaden anioł ponownie nie uległ pokusie z ich powodu.
O losie tych kobiet dowiadujemy się nieco później, i jest on dość smutny. Księga wspomina, że żony aniołów „stały się syrenami”. Jeśli tak, to faktycznie boska kara powinna w jakiś sposób odpowiadać występkowi – doskonale znane z greckich mitów kobiety-ptaki umiały przyciągać do siebie nawet najsilniejszych (vide: Odyseusz, który tylko dlatego uniknął śmierci, bo był przywiązany do masztu). Owe kobiety faktycznie „przyciągały” do siebie aniołów – może nawet świadomie? – i dlatego stały się „przyciągającymi” żeńskimi potworami.
Monstrualne bękarty.
Zaszły one w ciążę i zrodziły wielkich gigantów. Ich wysokość wynosiła trzy tysiące łokci. Pożerali oni wszelki znój ludzki, a ludzie nie potrafili ich utrzymać. Giganci obrócili się przeciwko ludziom, aby ich pożreć. Grzeszyli przeciw ptakom, zwierzętom, gadom i rybom. Pożerali mięso jedni drugich i pili zeń krew. Wtedy ziemia poskarżyła się na nieprawych.
Wkraczają na scenę giganci, tak jak w tekście biblijnym Rdz 6, 4:
A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach.
O ile Księga Rodzaju wypowiada się o nich zdawkowo i, w zasadzie, nie ocenia bezpośrednio ich moralności (to zrobi w kolejnym wersecie dla całej ludzkości, nie tylko dla „mocarzy”), o tyle Henoch pisze wprost, jak bardzo są oni źli.
Przede wszystkim gigantów cechuje ogromny wzrost. Biorąc „łokieć” za miarę ok. 52 cm (tyle miały łokcie staroegipskie czy sumeryjskie), oznacza to, że gigant musiał mieć… półtora kilometra wysokości! To faktycznie fantastyczne rozmiary.
Drugą, ważniejszą nawet cechą tych istot, jest ich żarłoczność. Tekst wspomina, że ludzie „nie mogli ich utrzymać”: nefilim pożerali owoce ich pracy, początkowo zapewne rolnictwa. Jest to też sugestia, że ludzie musieli ich karmić. Może, w domyśle, byli przez nich zniewoleni? I tego było mało, więc potworni pół-aniołowie zaczęli pożerać samych ludzi. Można oczywiście kłócić się, czy był to kanibalizm, skoro giganci nie mieli w pełni ludzkiej natury, ale nie ma to większego znaczenia: ludożerstwo to kolejny horror, który kreśli nam autor księgi. Żarłoczność ta skierowała się też przeciwko zwierzętom… a nawet przeciwko sobie samym, gdy „pożerali mięso jedni drugich” oraz pili ich krew. W tym krótkich wersetach dostajemy więc opis całkowitej ekologicznej katastrofy, o moralnej już nie wspominając. Samo picie krwi było też złamaniem istotnego tabu i boskiego przykazania. Przemoc gigantów całkowicie wywróciła naturalny porządek świata 5zob. M. Goff, Monstrous Appetites: Giants, Cannibalism, and Insatiable Eating in Enochic Literature, w: Journal of Ancient Judaism, 2010.
Qumrańska Księga Gigantów, niestety znajdująca w bardzo poszatkowanym stanie, tak, że zachowane jest tylko kilkanaście urywanych fragmentów, wspomina imiona dwóch synów Szemhazaja, noszących imiona Ohya i Hahya. W innych wariantach pojawiają się one również w późniejszych midraszach. W Księdze Gigantów Ohya dręczony jest przez sny, które nawiązują do nadchodzącego potopu.
Ciekawe jest, że wspomina się w tej księdze również imię… Gilgamesza! 6zob. M. Goff, Gilgamesh the Giant: The Qumran Book of Giants’ Appropriation of Gilgamesh Motifs, w: Dead Sea Discoveries 16 (2009), 21-53 Ten pradawny babiloński bohater odżywa w literaturze znad Morza Martwego jako jeden z przedpotopowych gigantów. Samo w sobie jest to zabawne, skoro oryginalny Gilgamesz żył zdecydowanie po potopie, i musiał odbyć długą wędrówkę, aby spotkać Utnapisztima, „swojego Noego”. Niestety, qumrański Gilgamesz nie ma znaczących cech pierwowzoru: jest po prostu jednym z olbrzymów i w sumie tyle. Stan zachowania tekstu nie pozwala nam powiedzieć o nim zbyt wiele.
O tym, dlaczego Żydzi zachowali pamięć o tym bohaterze, napisano i można napisać jeszcze wiele prac. Dla pewnych badaczy jest to dowód, że literatura babilońska była żywa w Izraelu nawet w I wieku p.n.e. Albo przynajmniej, że autor Księgi Gigantów nadal z jakichś powodów pamiętał. Faktycznie, Gilgamesz ma wiele cech pobocznych, które sprawiały, że pasował do tej roli: był wszak nadludzkim herosem, człowiekiem z ojca i bogiem z matki; po śmierci zasiadał w świecie podziemnym jako jeden z sędziów umarłych (pasował więc do roli „złego ducha” u odbiorcy żydowskiego), miał silny związek z proroczymi snami, które stanowią ważny motyw Księgi; był wielkim i sławnym wojownikiem, a giganci henochiańscy lubowali się w przemocy; w końcu miał też silny związek z górami Libanu (gdzie była wszak góra Hermon), bo tam właśnie wyprawił się wraz z Enkidu, aby zabić potwora Humbabę.
Poprzednio o tym pisałem, lecz przypomnę czytelnikom o tym, że w gruncie rzeczy jest to tragiczna sytuacja – giganci niezupełnie są winni takiemu stanowi rzeczy. Nie powinni byli się pojawić na świecie. Ich ogromny apetyt wynika z ich hybrydowej, nadludzkiej natury, przekraczającej naturalne miary. Cała wina leży w ich ojcach – aniołach. Giganci nie mają swojego naturalnego miejsca w stworzonym kosmosie i tak pozostanie na zawsze. Dlatego właśnie autor tak uporczywie obstaje przy tym, że konieczne są bariery rozdzielające różne strefy wszechświata 7zob. L. Stuckenbruck, The Myth of Rebellious Angels. Ethics and Theological Antropology . Ostatecznie chodzi mi o bariery między Żydami a nie-Żydami oraz między rodami kapłańskimi a wszystkimi innymi.
Możemy sobie przypomnieć inny motyw wszechpożerającej siły: to stary kananejski bóg Mot, którego mieliśmy okazję spotkać w tym artykule przy okazji Cyklu Baala. Tam również widzieliśmy pokaz siły boga śmierci, którego paszcza sięgała od ziemi aż do gwiazd, i który pożerał wszystko, co żyje. Żydowscy giganci to, być może, przetworzenie tego właśnie motywu. Motyw boskich żarłocznych postaci znajdujemy też w innym utworze literatury ugaryckiej, noszącym wiele mówiący tytuł Pożeracze, oraz w utworze Święte zaślubiny, w którym dwie żony boga Ela rodzą mu najpierw synów Szahara i Szalima, a następnie drugą parę bardzo żarłocznych młodych bogów. Możliwe więc, że obdarzeni wielkim apetytem nefilim mają tradycję wiele starszą, może nawet przed-izraelską. To, że ten motyw zdaje się wywodzić gdzieś z północy Izraela, z pogranicza z Fenicją, tym lepiej służy tej hipotezie.
Jeszcze więcej zła.
Azazel nauczył ludzi wyrabiać miecze, sztylety, tarcze i napierśniki. Pokazał im metale i sposób ich obróbki: bransolety i ozdoby, sztukę malowania oczu i upiększania powiek, bardzo cenne i wyszukane kamienie i wszelki [rodzaj] kolorowych barwników. I świat uległ zmianie. Nastała wielka niegodziwość i wielki nierząd. Pobłądzili, a wszystkie ich drogi stały się zepsute. Amezarak wyuczył zaklinaczy i nacinaczy korzeni, Armaros [nauczył] odklinania, Barakiel [wychował] astrologów, Kokabiel złowieszczów, Tamiel wyuczył astrologów, Asradel nauczył dróg księżyca. Ludzie ginąc wołali, a głos ich doszedł do nieba.
Wracamy do aniołów i ich tajemnej wiedzy. Amezarak to prawdopodobnie uszkodzony wariant imienia Szemhazaj, jest to więc lider Czuwających. Teraz chcę zwrócić uwagę Czytelników na jeden szczegół. Pytanie: kim jest Azazel?
Nie wiemy tego. Tekst nam tego nie mówi. Można byłoby założyć, że jest jednym z dwustu Czuwających, niewymienionym wyżej. Tak nie jest. Przekonamy się o tym w dalszej części tekstu. Azazel (właściwie może Az’ael) pojawia się w tej narracji znikąd. Robi też inne rzeczy. Generalnie aniołowie Czuwający przekazują ludziom wiedzę okultystyczną: różne sposoby wróżenia, leczenia i inne takie sztuki, powiązane z magią, wieszczeniem czy medycyną. To dość zrozumiałe i prowadzi do popularnego motywu czarowników czy wiedźm pouczanych przez nadświatową istotę, ducha czy demona.
Jednak wiedza Azazela jest inna. Nie ma w sobie subtelności, jest „twarda” i ścisła. To sztuka metalurgiczna, dzięki którym ludzie mogą wykuwać broń i nawzajem się mordować. Ale również – tworzyć ozdoby. To drugi aspekt sztuki Azazela: makijaż, barwniki ubrań, staranie się o piękno.
Przez Azazela wśród ludzi pojawiają się dwie rzeczy: przemoc i nierząd. Grzechy przeciw „nie zabijaj” oraz „nie cudzołóż”, można tak skrótowo powiedzieć. Bardzo „ziemskie”, bardzo „świeckie” grzechy. Można nawet powiedzieć, że są one, odpowiednio, „męskie” i „kobiece”, a choć nie jest to całkiem prawda, odpowiadają kulturowym stereotypom na temat płci i ich przywar.
Z nieco innej beczki – chciałbym zwrócić uwagę Czytelników, może trochę złośliwie, że aniołowie Czuwający są tu oskarżeni o przyniesienie ludziom różnych sztuk magicznych. I jest to wartościowane jako złe. Tymczasem w Księdze Tobiasza – do której jeszcze wrócimy – jak najbardziej święty anioł Rafael, może nawet tak święty, jak tylko się da, pokazuje bohaterowi Tobiaszowi magiczny sposób, przy użyciu ryby, dzięki któremu przepędzi on demona Asmodeusza na kraj świata (Tb 8,2):
Wtedy przypomniał sobie Tobiasz słowa Rafała, wyjął wątrobę i serce ryby z torby, w której je przechowywał, i położył na rozżarzonych węglach do kadzenia. Zapach ryby powstrzymał demona i uciekł aż on aż do Górnego Egiptu...
Można oczywiście argumentować, że Rafael 1) jest aniołem nieupadłym, więc mu wolno; 2) robił coś dobrego, a nie złego; 3) Bóg mu pozwolił. Niemniej podobieństwo między tym, co czego uczy ludzi Rafael, a tym, co dali ludziom Czuwający, jest niezwykłe.
A tak przy okazji, skoro już zaczęliśmy o Rafaelu:
Scena w niebie.
Wówczas Michał, Gabriel, Suriel i Uriel spojrzeli z nieba i ujrzeli wielką ilość rozlanej krwi na ziemi i wszelką niegodziwość, jakiej dokonano na ziemi. Powiedzieli jeden do drugiego: „Niech zniszczona ziemia zawoła głosem ich krzyków aż do bramy niebios. A teraz, wam to, o Święci niebios, skarżą się dusze ludzi mówiąc: „Zanieście naszą skargę przed Najwyższego”…
Nie będziemy przytaczać tu całej wypowiedzi archaniołów do Boga, skoro streszcza ona to, co wydarzyło się już wyżej. Tak czy inaczej, czterech niebiańskich dostojników wstawia się za ziemią i ginącą ludzkością. Dwóch z nich dobrze znamy z Biblii, z księgi Daniela. Obok nich: dwoje nieznanych, Suriel i Uriel. To zresztą pierwszy raz w literaturze, gdy się oni pojawiają. Uriel zrobi potem małą karierę, którą w naszej kulturze zwieńczy m.in. jego pojawienie się jako anioła Słońca w Raju Utraconym Miltona.
Czemu jest ich czterech? Popularnym obrazem jest siedmiu archaniołów. To już wyjawia Rafael we wspomnianej Księdze Tobiasza 12, 14:
Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański.
…lub potem, u chrześcijan, w Apokalipsie 4,5:
A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i gromy, i płonie przed tronem siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami Boga.
Sam motyw siedmiu archaniołów będzie miał ogromne, ogromne powodzenie. Przedostanie się on i do gnostycyzmu, i do europejskiego okultyzmu, i żywy jest do dziś. Ale jednocześnie mamy też tradycję o czterech hayyot, zwierzęcych postaciach wokół tronu Bożego, choćby z Ezechiela 1,5:
Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka…
…i co powtarza też Apokalipsa w zasadzie w tym samym miejscu 4,6:
…a w środku tronu i dokoła tronu cztery zwierzęta pełne oczu z przodu i z tyłu…
Tak jak Apokalipsa, Księga Henocha to splot różnych tradycji. Jednym z takich splotów jest właśnie liczba archaniołów: autorzy czy redaktorzy tej księgi będą starali się na różne sposoby przedstawiać łączone przez siebie tradycje. Raz będą mówić o czterech, raz o siedmiu. 1 Hen nie będzie też pewna co do ich imion, i będzie je zmieniała co jakiś czas. Robi to więc inaczej niż Apokalipsa, która wyraźnie rozdziela te dwie grupy niebiańskich istot.
Każdy zresztą, kto choć trochę pozna temat siedmiu archaniołów i porówna co najmniej kilka zestawień, dostrzeże, jak wiele jest wariantów tych list. W zasadzie co utwór, co szkoła, co odłam religijny – to inna będzie lista archaniołów. Niemal zawsze będą tam klasyczni aniołowie biblijni: Michael i Gabriel. Rafał też, choć Tobiasz bywa czasem odrzucany. Duże znaczenie zachowa Uriel, którego kult trzeba będzie odgórnie zakazać jako anioła niebiblijnego, a więc „podejrzanego”. Ale następne imiona będą już takie, jakich sobie zażyczy dany autor. Nasz Henoch na przykład podaje listę: Michael, Gabriel, Rafael, Uriel, Raguel, Sarakael, Remiel. Pseudo-Dionizy wymieni: Michael, Gabriel, Rafael, Uriel, Kamael, Jofiel, Zadkiel. Gnostycy-ofici zachowają Michaela, Gabriela, Rafaela, użyją Suriela, ale potem opiszą Thautabaotha, Erathaotha i Onoela. I tak dalej, i tak dalej…
To tasowanie imion to coś, do czego Czytelnik takich tekstów musi niestety przywyknąć. Przykład tego będziemy mieli za chwilę.
Cztery boskie wyroki.
Wówczas Najwyższy, Wielki i Święty odezwał się. Posłał Arsialaiura do syna Lamecha mówiąc mu: „Powiedz mu w moim imieniu: ‘Ukryj się!’ Wyjaw mu nadchodzący koniec, albowiem cała ziemia zostanie zniszczona. Na całej ziemi nastanie potop i to, co na niej się znajduje, ulegnie zniszczeniu. A teraz naucz go, jak ma uciec i jak jego potomstwo ma przeżyć na ziemi”.
Kogo posłał? Arsialaiur to dość niespotykane anielskie imię. Bóg wypowie cztery wyroki – spodziewalibyśmy się, że każde zadanie przypadnie jednemu z wymienionych wyżej aniołów. Chyba tak właśnie się dzieje, skoro Michael i Gabriel owszem, dostaną swoje misje. Tutaj tekst etiopski faktycznie zawiera imię Arselyer, ale zachowane warianty greckie mają Istrael oraz Ouriel. Bardziej prawdopodobne wydaje się więc, że „oryginalnie” chodzi tutaj o wymienionego wyżej anioła Uriela, a w innym wariancie: o anioła Izraela 8G. Barton, The Origin of the Names of Angels and Demons in the Extra-Canonical Apocalyptic Literature to 100 A.D., w: Journal of Biblical Literature, … Czytaj dalej. W literaturze okresu Drugiej Świątyni istniała taka koncepcja jak anioł o imieniu Izrael (w pewnym tekście wręcz uważano, że patriarcha Jakub to jego wcielenie) – więc takie rozumienie jest jak najbardziej dopuszczalne.
Anioł zostaje zatem posłany, aby ostrzec Noego o nadchodzącym potopie. Pełni więc tę rolę, którą w Rdz pełni sam Bóg, niosący przestrogę i instrukcje, jak patriarcha ma się ocalić. Tutaj Bóg nie mówi bezpośrednio do ziemskich ludzi – owszem, przemówi do Henocha, ale dopiero, gdy ten będzie już w niebie.
Następnie Pan powiedział do Rafała: „Zwiąż Azazela za ręce i nogi i wrzuć go do ciemności. Otwórz pustynię, która jest w Dudael, i wrzuć go tam. Rzuć na niego chropowate i ostre kamienie i przykryj go ciemnością. Niech tam przebywa na zawsze! Przykryj jego oblicze, żeby nie mógł widzieć światła i żeby w wielki dzień sądu mógł być wrzucony do ognia. Ożyw ziemię, którą zniszczyli aniołowie, i zapowiedz uzdrowienie ziemi, albowiem ja ożywię ziemię tak, że nie wszyscy synowie ludzcy wyginą z powodu wszelkiej tajemnicy, którą [aniołowie] dali poznać i nauczyli swych synów. Cała ziemia została zrujnowana nauką dzieł Azazela i jemu przypisz cały grzech!”.
Po pierwsze, pojawia się tutaj anioł Rafael. Czy jest on tożsamy z wymienionym wyżej Surielem, jednym z czwórki? Być może. Być może nie. Ja zakładam, że tak, ale każdy może mieć inne zdanie. Fakt, że jest to akurat Rafael, anioł-uzdrowiciel, noszący „uzdrowienie” w swoim imieniu, jest tutaj absolutnie kluczowy. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Jego zadaniem jest ukaranie Azazela. Podkreślę to: tylko Azazela. Ten występny anioł zostaje tutaj wyraźnie oddzielony od pozostałych (do których zaraz przejdziemy). Dalsza lektura 1 Henocha, zwłaszcza tak zwana Apokalipsa Zwierząt, tym bardziej potwierdzi nam ten obraz (1 Hen 86, z moimi poprawkami i podkreśleniami):
Znowu śpiąc skierowałem moje oczy i ujrzałem niebo. I oto spadła z nieba gwiazda. Urosła, jadła i pasła się wśród cielaków. Potem zobaczyłem duże, czarne byki. Każdy z nich zmienił swe stajnie, swoje pastwiska i swoje jałówki i zaczął użalać się jeden nad drugim. Spojrzałem jeszcze raz na widzenie i spojrzałem na niebo. Zobaczyłem wiele spadających i zrzucanych z nieba gwiazd na tę pierwszą gwiazdę, pomiędzy jałówki i byki. Stały one pośrodku nich pasąc się razem z nimi. Przyjrzałem się im i zobaczyłem, że wszystkie [gwiazdy] wysunęły swe wstydliwe członki, tak jak to robią konie, i zaczęły spółkować z jałowicami. Te zaś zacieliły się i wszystkie stały się cielne. Zrodziły słonie, wielbłądy i osły.
W Apokalipsie Zwierząt ludzie przedstawiani są jak zwierzęta (tu głównie byki, później jako owce, dziki czy wilki), aniołowie zaś jako gwiazdy (później również ludzie). Rzecz się dzieje już po dramacie rajskim, czarnymi bykami są potomkowie Kaina. Następuje wyraźne rozróżnienie między jedną gwiazdą, która spada najpierw, a wieloma gwiazdami, które spadają później. Ponadto tylko te drugie popełniają grzechy seksualne i płodzą nienaturalne potomstwo („słonie, wielbłądy i osły”). Potwierdza to logikę tekstu Księgi Czuwających: Azazel nie jest jednym z nich! Możliwe nawet, że nie płodzi on dzieci: umieszczone w tekście słowo “wszystkie” w sumie może, ale wcale nie musi obejmować pierwszą gwiazdę. Jego działalność jest inna.
Innymi słowy: Księga Henocha zawiera splot dwóch tradycji o anielskim upadku. Jej pierwsza część, Księga Czuwających, nie pokazuje tego dość wyraźnie i dlatego mamy wrażenie, że Azazel wyskakuje nam znikąd i jest jednym z wielu Czuwających. Nie jest. Apokalipsa Zwierząt to potwierdza. On jest innym rodzajem zła, które tak samo przybyło do ludzi z nieba. Dlatego jest też inaczej traktowane, gdy Bóg wydaje swoje wyroki: oddzielnie niż tamtych dwustu buntowników.
Dawno już zauważono, że to, co robi Rafael, wiąże się ściśle z Dniem Pojednania 9zob. D. Stökl Ben Ezra, Yom Kippur in the Apocalyptic Imaginaire and the Roots of Jesus’ High Priesthood, w: Transformations of the Inner Self in … Czytaj dalej. Jom Kippur to dzień, w którym Bóg odnawia wszechświat i oczyszcza go na nowo. To też dzień, w którym Izrael miał złożyć Bogu podwójną ofiarę z dwóch kozłów: jeden miał być zabity jako kozioł „dla Jahwe”, drugi natomiast – wygnany poza ludzkie osiedla, na pustynię, „dla Azazela”. Na grzbiet tego drugiego zrzucano wszystkie grzechy społeczności. To samo Bóg rozkazuje zrobić Rafaelowi: „jemu przypisz cały grzech”. Biblia o tym nie wspomina, jednak żydowskie przekazy wspominają wielokrotnie, że kozła nie tylko należało wygnać na pustynię, ale również na tej pustyni zabić (b. Yoma 67b). Dokładniej: strącić ze stromej skały na ostre kamienie, tak, aby jego ciało roztrzaskało się podczas spadania. Taki też los, typologicznie, spotyka Azazela: zostaje uwięziony na pustyni, pokryty ostrymi kamieniami, obarczony winą za wszystkie przedpotopowe przestępstwa. Sam Azazel staje się kozłem „dla Azazela”.
I tak, jak on zostaje wygnany, tak Henoch – typ arcykapłana – w kolejnym rozdziale księgi wstępuje do Świętego Świętych niebiańskiej świątyni – tak jak żydowski arcykapłan z krwią kozła „dla Jahwe” wstępował do sanktuarium świątyni ziemskiej. W pewien sposób zresztą Henoch sam stawał się ofiarą – jego przeznaczeniem było odejść ze świata ludzi, „zginąć” i przemienić się, i na zawsze pozostać w niebiosach. Tak dopełniał się rytuał Dnia Pojednania.
Innymi słowy: Księga Czuwających opisuje w tym miejscu kosmiczny Jom Kippur, dzięki któremu ma się dopełnić oczyszczenie za winy aniołów i ludzi, i odnowienie wszechrzeczy. Teraz widzimy, czemu zadanie spętania Azazela wykonuje akurat anioł Rafael, czyli „Bóg uzdrawia”. Potop to jedynie część tego świętego rytuału. Nawet nie najważniejsza.
Pan powiedział do Gabriela: „Wystąp przeciwko bękartom i rozpustnikom i przeciwko synom nierządu i zgładź synów nierządu i synów Czuwających z pośrodku ludzi. Odeślij ich, poślij ich jednego przeciwko drugiemu, niech się wygubią w bitwie, bo długość dni nie będzie im dana. Będą cię oni wszyscy prosić, bo spodziewają się życia wiecznego i że każdy z nich będzie żył pięćset lat”.
Gabrielowi przypada misja wywołania wojny totalnej między gigantami: „bękartami” i „synami nierządu”. W Apokalipsie Zwierząt będzie to oddane przez obraz przekazania im miecza – gdy pojawi się między nimi „miecz”, nefilim zaczną się nawzajem mordować.
Tutaj Gabriel traci swoją zwyczajową rolę pokojowego wysłannika, jaką cieszył się u Daniela czy później w Nowym Testamencie. Autor Henocha chyba idzie tutaj za znaczeniem jego imienia, czyli „Bóg mocny” lub „potęga Boga”, co sugeruje pewną afiliację Gabriela z orężną przemocą. Tutaj działa niemal jak jakiś bóg wojny. Niektóre opracowania angelologiczne zapamiętają tę jego rolę, dla nas trochę dziwną, bo raczej kojarzymy, że to archanioł Michał jest typem niebiańskiego wojownika.
Żarłocznych i pełnych przemocy gigantów czeka więc śmierć w wojnie totalnej. W ten sposób autor Henocha krytykuje wojny diadochów i królów hellenistycznych swoich czasów, też roszczących sobie tytuły odnoszące się do boskiego pochodzenia (dość wspomnieć samego Aleksandra, który miał być dzieckiem śmiertelnej Olimpias i boga Apollona). Hellenistyczni władcy walczyli ze sobą regularnie, co było wprawdzie dobroczynne dla postępu technicznego ich krajów, ale dewastujące dla ludności, przez której tereny przechodziły armie. Możliwe, że obraz przedpotopowej wojny gigantów to karykatura współczesnej dla autora, ponurej rzeczywistości.
Co ciekawe też, oznacza to, że giganci nie zginą w potopie. Ich koniec nastąpi szybciej.
A do Michała Pan powiedział: „Idź, powiadom Semiazę i innych, którzy są z nim, którzy połączyli się z kobietami i ulegli z nimi zepsuciu z wszelką ich nieczystością. Kiedy wszyscy ich synowie wzajemnie się pozabijają i kiedy ujrzą zniszczenie swych umiłowanych, zwiąż ich na siedemdziesiąt pokoleń pod wzgórzami ziemi aż do dni sądu i ich spełnienia, aż dopełni się sąd przeznaczony na całą wieczność. W owych dniach zaprowadzą ich do otchłani ognia na męki i zostaną zamknięci w więzieniu na całą wieczność. Wówczas zostanie spalony i unicestwiony wraz z nimi. Zostaną razem związani aż do końca wszystkich pokoleń. Zniszcz wszystkie dusze lubieżne i synów Czuwających, bo zepsuli oni ludzi. Zniszcz wszelkie zło z powierzchni ziemi, a wszelkie złe dzieło ustanie. Niech pojawi się roślina sprawiedliwości i prawdy, a czyny staną się błogosławieństwem…
Docieramy wreszcie do końca wyroków. Michael, niebiański patron Izraela i w wielu tekstach okresu Drugiej Świątyni anielski kapłan, wykonuje wyrok na samych twórcach tej kosmicznej tragedii. Tutaj widzimy, że Czuwający zostają ukarani razem – Szemhazaj wraz z nimi – jako całość. Tak, jak wówczas, gdy związywali się przysięgami. Na razie zostają związani „w ciemności”, głęboko pod ziemią. Ten obraz związanych aniołów przetrwa w Nowym Testamencie, w Liście Judy 1,6:
…i aniołów, tych, którzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami zatrzymał w ciemnościach na sąd wielkiego dnia…
…oraz w 2 Liście Piotra 2,4:
Jeżeli bowiem Bóg aniołom, którzy zgrzeszyli, nie odpuścił, ale wydał [ich] do ciemnych lochów Tartaru, aby byli zachowani na sąd…
Pokazuje to żywotność i recepcję mitologii Henocha w tym przynajmniej środowisku wczesnochrześcijańskim (skoro 2 P jest w zasadzie przepisanym, nieco przeredagowanym Listem Judy).
Podobnie – pisałem już o tym tutaj – Henochiańskie proroctwo o związaniu „na siedemdziesiąt pokoleń” zapewne było przyczyną Łukaszowej spekulacji genealogicznej Jezusa: od Henocha do Jezusa w jego rodowodzie upływa właśnie siedemdziesiąt pokoleń. Sugeruje to, że właśnie na Jezusie kończy się przewidziany wówczas czas istnienia świata.
Czuwający mają być więc trzymani w więzieniu, pod ziemią (jak w NT: w Tartarze), aż dopełni się ich czas i zostaną na zawsze spaleni. Wtedy dopełni się oczyszczenie wszechświata. Ciekawe, że być może na skutek słów padających później w 1 Hen, że „mieszkaniem duchów niebieskich jest niebo”, inne utwory tej tradycji (zwłaszcza 2 Hen) będą umieszczać więzienie aniołów nie „po grecku” czyli w świecie podziemnym, ale właśnie w samym niebie.
Na tych wyrokach kończymy naszą analizę tej części Księgi Czuwających. To oczywiście dopiero jej początek. Jest ona pełna rozlicznych znaczeń i bardzo bogata w treści, mimo że to, co omówiliśmy do tej pory, zmieściłoby się na jednej kartce A4. Nawet nie mieliśmy okazji poznać głównego bohatera całej Księgi Henocha! Cóż, będzie to musiało zaczekać na kolejny artykuł.
Przypisy[+]
↑1 | zob. np. D. Dimant, Men as Angels: The Self-Image of Qumran Community, w: Religion and Politics in the Ancient Near East ed. A.Berlin, 1996 |
---|---|
↑2 | zob. Ch. Hayes, „The Torah was not Given to Ministering Angels”: Rabbinic Aspirationalism, w: Talmudic Transgressions, Supplements to the Journal for the Study of Judaism, 181 (2017) |
↑3 | zob. W. Tyloch, Rękopisy z Qumran nad Morzem Martwym, Warszawa 2001 |
↑4 | cytaty i Nickelsburga, i Sykellosa za: R. Less, „They Revealed Secrets to Their Wives”: The Transmission of Magical Knowledge in 1 Enoch |
↑5 | zob. M. Goff, Monstrous Appetites: Giants, Cannibalism, and Insatiable Eating in Enochic Literature, w: Journal of Ancient Judaism, 2010 |
↑6 | zob. M. Goff, Gilgamesh the Giant: The Qumran Book of Giants’ Appropriation of Gilgamesh Motifs, w: Dead Sea Discoveries 16 (2009), 21-53 |
↑7 | zob. L. Stuckenbruck, The Myth of Rebellious Angels. Ethics and Theological Antropology |
↑8 | G. Barton, The Origin of the Names of Angels and Demons in the Extra-Canonical Apocalyptic Literature to 100 A.D., w: Journal of Biblical Literature, 31 (1912), 156-167 |
↑9 | zob. D. Stökl Ben Ezra, Yom Kippur in the Apocalyptic Imaginaire and the Roots of Jesus’ High Priesthood, w: Transformations of the Inner Self in Ancient Religions, red. J. Assmann and G. G. Stroumsa, 1999, s. 349-366; A. Orlov, The Atoning Dyad: The Two Goats of Yom Kippur in the Apocalypse of Abraham, 2016, s. 49-57 |